Nie zabijajcie mnie za tamten rozdział! Będzie Happy End!
CARLOS:
-Nie.. to nie może być prawda! Nieee!- potrząsałem martwym ciałem Niny
-Carlos... Carlos...- usłyszałem jej szept. To niemożliwe...- Carlos, skarbie...- znowu to samo. I nagle..
^^
... Nagle się obudziłem. Leżałem na jej łóżku w szpitalu a Nina delikatnie mną trząsła. To był tylko zły sen... to był tylko sen! Tak! Tylko głupi sen!
-Nina ty żyjesz!- przytuliłem ją mocno na dowód mych słów
-Taak? A czemu miałabym nie żyć?- zdziwiła się
-Śniło mi się że był tu twój ojciec, dał ci truciznę, ja zadźgałem go nożyczkami, policja a jak wróciłem to umarłaś na moich oczach!- powiedziałem na jednym wdechu
-Wow... dusisz- jęknęła a ja ją póściłem. Wtedy Nina walnęła mnie w łeb.
-Au! Za co to?- rozmasowywałem bolące miejsce
-Sprawdzam czy już nie śpisz- powiedziała spokojnie ale po chwili obydwoje się roześmialiśmy.
-Losek?- dziewczyna zrobiła słodką minkę
-Taaak?- spojrzałem na nią dziwnie
-Daj buziaka- zrobiła dzióbek
-Phahahahah xD już się robi- pocałowałem ją namiętnie. Możliwe, że doszłoby do czegoś więcej gdyby Logan nam nie przeszkodził -,-
-Wow.. widzę że wszystko w porządku- zdziwił się na nasz widok
-Taa... znów jesteśmy razem i żyję!- uśmiechnęła się Nina
-To najważniejsze- Logan póścił jej oczko. Mam być zazdrosny?
-Henderson, jedź do domu. Nie ma sensu abyśmy byli tu obydwoje skoro moja księżniczka się obudziła- zasugerowałem
-Wyganiasz mnie? No wiesz ty co!- Logan udał że ma focha
-Obydwoje stąd jedziecie. Dam sobie radę sama a Carlos musi wziąść prysznic- skrzywiła się dziewczyna. Razem z szatynem zaczęli się ze mnie śmiać.
-No przepraszam że się nie wykąpałem bo byłem zajęty ratowaniem swojego związku!- podniosłem ręce do góry w teatralnym geście
-Nie no tak serio, wypad mi stąd- opanowała się Nina. Pożegnała się z Loganem, dała mi buziaka i wyszliśmy z jej sali. Wsiadając do auta Hendersona dyskretnie się powąchałem. Serio potrzebny mi prysznic :/ Po kilkunastu minutach jazdy weszłem z szatynem do domu.
-Jesteśmy!- krzyknął Logan
-I Nina żyje jakby ktoś się przejmował!- dodałem i jak na zawołanie wszyscy wyszli ze swoich pokoi.