środa, 31 lipca 2013

Rozdział 34 cz. III

Justa się ociąga to ja sobie trochę popiszę xd
CARLOS:
O Boże! Zabiłem człowieka! Co ja narobiłem?! Jak nic pójdę siedzieć... Nina mnie... Nina!!! Pobiegłem szybko po lekarzy. Ci widząc co się stało wyprosili mnie z sali i zadzwonili po policję. Mundurówka przyjechała, zrobili kilka zdjęć i zabrali mnie na przesłuchanie.
-Starszy sierżant Zbigniew Marszałek, policja w Los Angeles. Czy to pan zabił niejakiego...- spojrzał w papiery- ...Ronalda Wenckley'a?
-Ja... to był przypadek! On zrobił coś Ninie! Chcę wiedzieć co z moją dziewczyną! Nie powiem nic bez adwokata- zacząłem mówić. Cały się trząsłem od nadmiaru emocji.
-Przede wszystkim nie się pan uspokoi, panie Pena. Pana dziewczyną zajmują się najlepsi lekarze w mieście- usiadł na przeciwko mnie- Pana adwokat będzie tu dopiero za godzinę. Do tego czasu zdąży mi pan wszystko wyjaśnić.
-No więc...- opowiedziałem mu wszystko od początku, jak tylko wszedłem do sali Niny, aż do momentu mojego przyjazdu na komendę.
-Hym.. z tego co pan mówi nie było tam żadnych świadków. Niestety muszę zatrzymać pana do czasu rozprawy w sądzie...
-Hej! Jestem Pati Majewska! Adwokat Peny! Masz mnie wpuścić!- rozległ się krzyk na korytarzu po czym do pomieszczenia weszła jakaś dziewczyna, na oko w moim wieku, ubrana w... garnitur? O.O
-Kim pani jest?- policjant spojrzał na nią jak na debilkę
-Pati Majewska. Adwokat tego tu oto pana- wskazała na mnie
-Dobrze. Zapoznała się pani ze wszystkimi szczegółami?
-Jaka pani. Pati jestem i tak wiesz wszystko co trzeba. Pan Carlos wraca teraz do domu a raczej do szpitala i wraca dopiero na rozprawę sądową- ciągnęła dalej. No trzeba przyznać, że wygadana to ona jest.
-Ale..-policjant próbował protestować  lecz mu przerwano
-Ale wszystko jest poprawne z punktu prawnego- podała mu jakieś papiery i wyprowadziła mnie z komisariatu
-Dzięki. Jesteś na prawdę dobra- uśmiechnąłem się
-Wiem. Inaczej nie zostałabym adwokatem gwiazd w wieku 20 lat-westchnęła- Widzimy się za tydzień - pomachała mi i odeszła. Już ją lubię ^^ Stałem chwilę w osłupieniu a potem biegdm ruszyłem do szpitala.
-Co z nią?!- zdyszany spytałem lekarza wychodzącego z jej sali
-Ona... może nie przeżyć nocy...Przykro mi- lelarz poklepał mnie po plecach. Weszłem do jej sali i złapałem ją za rękę. Była zimna i... nie czułem pulsu. Maszyna monitorująca akcję jej serca pokazywała poziomą linie... ona... nie! To nie może być prawda! Moje łzy kapały na martwe ciało Niny...

wtorek, 30 lipca 2013

Rozdział 34 cz. II

Mam nagły przypływ weny więc trzeba go wykorzystać xd

***

CARLOS:

Nina odpowiedziała mi ciszą. Czyli to prawda. Nie.. ja na to nie pozwole.. nie teraz.
-Proszę nie rób tego- zmusiłem ją by spojrzała mi w oczy- Nie możesz. Kocham cię...- rozpłakałem się
-Potwór płacze bo jego zabawka chce się zabić? Dlaczego?- zaczęła zachowywać się jak małe dziecko
-Bo potwór już nie chce być potworem. Chce się zmienić a tylko zabawka może mu w tym pomóc. Potwór kocha zabawkę i nie chce jej stracić- tłumaczyłem
-Ale jaki to ma sens, skoro zabawka cierpi i nie chce aby potwór zmienił się jej kosztem- oczy jej się zamgliły. Krew ... ona zaraz zemdleje! Zabrałem ją delikatnie na ręce i zaniosłem do auta Logana. Henderson łamał wszystkie przepisy ruchu drogowego ale tu chodzi o życie Niny! W błyskawicznym tępie znaleźliśmy się w szpitalu. Po 30 min lekarz pozwolił mi do niej wejść. Była osłabiona ale powinno być wszystko dobrze. Gdyby nie ja, wykrawiła by się na śmierć. Odzyskała już przytomność.
-Potwór zrobi wszystko aby zabawka już przez niego nie cierpiała- pogłaskałem ją po policzku
-A zabawka zrobi wszystko aby pomóc potworowi i nie dać się znowu skrzywdzić- powiedziała słabym głosem
-Potwór kocha zabawkę...- zacząłem
-...a zabawka kocha potwora. Wróci do niego ale on musi odbudować swoje zaufanie- dokończyła Nina. Uśmiechnąłem się przez łzy
-Przepraszam. Poniosło mnie..  nienawidzę siebie za to, że cię uderzyłem. Przepraszam...- chwyciłem ją za rękę
-Spokojnie. Prawie już nie boli... Może i to głupie ale ja cię kocham i... i chcę do ciebie wrócić- szepnęła.
-Ja też chcę...- pocałowałem ją w czoło. Wtedy do sali wszedł koleś w fartuchu lekarza. Coś mi się w nim nie podobało. Bez słowa wstrzyknął coś Ninie do wenflonu. Odsunął się i czekał. Nina dostała drgawek i znowu zemdlała. O Matko! Co tu się dzieje?! Koleś zdjął maskę i okazało się że to był ojczym dziewczyn. Zabije sukinsyna! Zabije! Chwyciłem nożyczki (były pod ręką) i rzuciłem się na niego. Zaczęliśmy się szarpać i przez przypadek nożyczki wbiły się w jego serce. Upadł na podłogę i zaczął krwawić. Sprawdziłem tętno... nie żyje...

Rozdział 34

LOGAN:
Następnego dnia w domu panowała nerwowa atmosfera. Niki i Kendall wyglądali jakby mieli się nawzajem pozabijać, Maslow był mega szczęśliwy a Carlos... wyglądał jak żywy trup i nie chciał z nikim gadać. O dziwo Nikita nie zauważyła braku swojej siostry.
-Hej, może się gdzieś wybierzemy razem?- zaproponowałem
-Z nią/nim nigdy!- Niki i Kend powiedzieli jednocześnie.
-O co wam tak właściwie poszło?
-Nie twoja sprawa Henderson- warknęła Nikita i poszła do siebie. James potruchtał za nią jak wierny piesek. Kendall zgniótł szklankę w ręce i udał się do swojego pokoju trzaskając drzwiami. Z braku zajęć postanowiłem "ożywić" Carlosa.
-Jak się czujesz stary?- usiadłem koło niego
-Źle... przynieś mi lodu- jęknął. Podałem mu woreczek z kostkami lodu, który przyłożył sobie do krocza. Trzeba przyznać Ninie, że siłę to ona ma xd
-Jaka ulga...- westchnął.
-Chcesz pogadać?- spytałem po chwili milczenia
-O czym? O tym, że jestem skończonym idiotą? Że straciłem jednyną osobę, na której mi tak cholernie zależy? Że nawet nie wiem dlaczego na nią nakrzyczałem? Że to tak cholernie boli?- z jego oczu zaczęły spływać łzy. Ma chłop racje. Nawet gdybym chciał to i tak nie wiem jak mu pomóc.
-Mam pogadać z Niną?- spytałem w końcu
-To i tak nic nie da. Dla niej już nie istnieje...
-Nie załamuj się stary. Wszystko da się naprawić i już moja w tym głowa żeby tak było- poklepałem go po plecach i wyjąłem telefon.
-Co robisz?- zdziwił się Latynos
-Namierzam jej telefon przez GPS, bo raczej nam nie powie gdzie jest- wyjaśniłem
-I co?- zainteresował się Carlos
-Jest na drugim końcu Los Angeles. Jedziemy po nią?- zapytałem
-Ale ja nie wiem co powiedzieć! Muszę się jakoś przygotować!
-Improwizuj- wepchnąłem go do mojego auta i pojechaliśmy pod wskazany adres. Zaciągnąłem Carlosa pod drzwi małego domku, urządzonego w starym stylu. Szczerze mówiąc spodziewałem się nowoczesnej willi. Zapukałem. Otworzyłam nam pani w starszym wieku. Coś koło 60 lat. Wydawała się być miłą staruszką.
-Dzień dobry- uśmiechnąłem się
-Dobry, dobry. Co was do mnie sprowadza, drodzy chłopcy?- głos miała ciepły i bardzo miły
-Szukamy naszej przyjaciółki, Niny- wyjaśniłem
-Ach tak, wejdźcie do środka. Muszę z wami zamienić słówko zanim ją zobaczycie- staruszka zaprowadziła nas do salonu. Usiedliśmy na kanapie a ona na fotelu. Carlos był bardzo zdenerwowany.
-Wasza znajoma przyszła do mnie wczoraj wieczorem. Płakała. Opowiedziała mi o wszystkim. Bardzo ją skrzywdziłeś- ostatnie zdanie skierowała do Latynosa
-Wiem... bardzo tego żałuje- przytaknął
-Na szczęście udało mi się ją pocieszyć. Obiecała, że zadzwoni do ciebie i z tobą porozmawia ale jak widać ją wyprzedziłeś. Wejdź tam i nic nie mów. Poprostu ją przytul. Ona potrzebuje teraz czułości- starsza pani wskazała na drzwi na końcu korytarza. Latynos podbiegł do nich. Chwilę się zawahał i wszedł do środka.
-Mam na imię Marie- odezwała się do mnie staruszka
-Logan- uścisnąłem jej dłoń.
-Jesteś bardzo miłym i przystojnym chłopcem. Masz dziewczynę?
-Niee- byłem zaskoczony pytaniem staruszki
-To dobrze. Chciałbyś się spotkać z moją wnuczką? Ona ciągle narzeka, że jest taka samotna i nikt jej nie kocha..  pasowalibyście do siebie- uśmiechnęła się
-No dobrze, ale..
-Za tydzień, tutaj o 20 będzie na ciebie czekać- przerwała mi Marie i zniknęła w kuchni. W co ja się wpakowałem? O.o

CARLOS:

Szybko podeszłem do wskazanych drzwi. Wziąłem głęboki oddech i wszedłem do środka. W pokoju było całkowicie ciemno. Jedyne światło dawała Jej komórka. Siedziała po turecku na środku pokoju i wybierała czyjś numer. Po chwili rozległ się dźwięk mojego telefonu. Dziewczyna odsunęła urządzenie od ucha i powoli odwróciła się w moją stronę. Płakała. Posłuchałem rady starszej pani. Po prostu do niej podeszłem i przytuliłem. O dziwo się nie opierała tylko wtuliła się we mnie jeszcze mocniej. To będzie ciężka chwila dla nas obojga...  Nie wiem ile trwał nasz uścisk ale w końcu Nina odsunęła się ode mnie.
-Jesteś potworem- wyszeptała. Mimowolnie spojrzałem na czerwono-siny ślad mojej ręki na jej lewym policzku.
-Nie mogę zaprzeczyć ale i też tego nie potwierdzę...- chwyciłem za jej nadgarstki. Syknęła z bólu.
-Zostaw- wyrwała mi swoje ręce. Chyba zabolało ją jeszcze bardziej. Nie posłuchałem. Podciągnąłem rękawy jej bluzy. Z podcięła sobie żyły.
-Musimy jechać do szpitala. Wykrwawisz się na śmierć- byłem przerażony
-Nigdzie nie idę- warknęła
-Ale... zaraz... ty chcesz umrzeć...

Rozdział 33 - część 2.

Ludziska, tak mnie wzięło na pisanie (oczywiście, nie tak gdzie powinnam xd) i mam wenę, i zabrali mi lenia! U mnie pada, nie ma co robić, brat ma szlaban, więc komp jest mój ^.^ Zapraszam na drugą część:

~~*~~*~~
KENDALL:
Jak zobaczyłem Nikitę i Kendalla to coś we mnie pękło. Kompletnie nie wiedziałem co mam zrobić. Moja walka już skończona, Maslow odniósł sukces i będzie chodził dumny jak paw.
-Cześć - warknąłem na Logana, który akurat siedział obrażony na Carlosa w salonie. Ten zaś grał na play Station i niczym się nie przejmował. 
-Co ci? - zapytał zdezorientowany Henderson.
-Nic, po prostu oddałem Jamesowi mój największy skarb - odparłem i pobiegłem do swojego pokoju.
Nie miałem ochoty z nikim rozmawiać. Wydawało mi się, że Nikita jest delikatna, nie potrafi nikogo skrzywdzić. Jednak się myliłem.

NIKITA:
Chyba mój plan nie  wypalił, bo Kendall zamiast coś zrobić siedzi w swoim pokoju i nie ma zamiaru stamtąd wyjść, za to James chodzi za mną krok w krok. Wreszcie, kiedy pan Schmidt raczył wejść do mojego pokoju, gdzie siedział też James, co mnie okropnie denerwowało.
-Nikita - zaczął siadając na moim łóżku - przepraszam za to wszystko, co ci zrobiłem złego. Po prostu zrozumiałem, że przeszkadzałem tobie i Jamesowi. Jeżeli na prawdę się kochacie, to nie będę wam przeszkadzał - rzucił krótko i wyszedł. Chciałam go zatrzymać, ciągle wołałam jego imię, ale jak do ściany. Wtedy James bez zastanowienia podszedł do mnie i pocałował. Wtedy go odepchnęłam i poszłam do Kendalla.
-Wiesz, wcale nie musimy kończyć naszego związku gdyby nie ty i ta twoja ździra! - warknęłam.
-Nie musiałaś całować Jamesa! - wstał.
-A ty tej twojej laski! Nie usłyszałam przepraszam! Chcesz? Masz! Żegnam! Ty to skończony rozdział w moim życiu! - krzyknęłam i wróciłam do swojego pokoju.

 

Rozdział 33.

KENDALL:
Po tej całej aferze w domu chciałem troszkę ochłonąć. Nikita poszła z Maslowem, Logan wybył do jakiegoś baru, a ja nie miałem ochoty na siedzenie z tym idiotą Carlosem. Zadzwoniłem do mojej przyjaciółki, Liz, żeby się ze mną spotkała. Dawno się nie widzieliśmy, a ja musiałem wyrzucić z siebie wszystko, co mi leży na sercu.
Umówiliśmy się w kawiarni.
-Kendall, powiedz co się stało, bo nie wyglądasz na szczęśliwego - zaczęła naszą rozmowę, kiedy kelner podał nam nasze kawy.
-Mój najlepszy kumpel próbuje rozpieprzyć mój związek - odparłem chowając twarz w dłonie. - A ja tak bardzo kocham Nikitę...
-Kendall, nie wiem co on dokładnie robi, ale ty nie możesz się totalnie załamywać. Jeżeli on chce ją wyrwać, a ona nie jest zdecydowana w uczuciach, to prędzej czy później cię zostawi. Musisz o nią zadbać i pokazać mu, że jesteś od niego lepszy.
-Dzięki, na serio mnie pocieszyłaś - mruknąłem niezadowolony. Wtedy do jeszcze pustej kawiarni weszli James i Nikita.
-O wilku mowa - zdziwiła się Liz. Szczerze? Spodziewałem się tego. Typowe love story. Ja jestem tylko tymczasowy, potem jakaś kłótnia, a na koniec słyszę, że niczym dla niej nie byłem!
Patrzyliśmy jak siadają przy stoliku i piją koktajle. Maslow cały czas próbował złapać ją za rękę, objąć, ale na szczęście ona mu się nie dawała. Chyba mogłem odetchnąć z ulgą...

NIKITA:
Maslow zaczął mnie już wkurzać kompletnie mu już odbiło... nareszcie wyszliśmy z tej kawiarenki, bo dłużej bym nie przeżyła. Kiedy wsiadaliśmy do samochodu, mieliśmy idealny widok na drzwi. Wtedy wyszli stamtąd Kendall i ta dziewczyna. Chwilę stali i rozmawiali, ale w pewnym momencie... pocałowali się. Nie czekając na to, co się potem wydarzy, kazałam Jamesowi jechać szybko do domu, zanim wróci Kendall. Objaśniłam mu po drodze cały plan. Maslow zaparkował na podjeździe i wysiedliśmy z auta. W tym momencie nadchodził Kendall, całkiem zadowolony.
-To nic nie znaczy - szepnęłam do Maslowa i wtopiłam się w jego usta. Całował tak dobrze, że w końcu było to dla mnie czymś więcej. Całowaliśmy się co raz namiętniej i zachłanniej. Kątem oka spojrzałam na Kendalla i tak go obserwowałam. Chwilę stał zszokowany, potem kopnął wkurzony w kamyk, widać, jak z oka popłynęła pojedyncza łza, a potem wrócił do domu z trzaskiem drzwi. Boję się, że jednak nasz związek się rozpadnie na kawałki...
~~*~~*~~
People!
jak za pewne widzicie, się sypiemy .___. rozdziały co raz krótsze, a to dlatego, że.. nie chce mi się pisać xd może Nina wymyśli coś ciekawego, bo ja umiem pisać tylko katastrofy >.<
Czy ktoś z was ma jakiś ciekawy pomysł? Rozmyślę każdy i na pewno jakiś się pojawi w treści ;*
Justine ;*

niedziela, 28 lipca 2013

Rozdział 32.

Hejo ludziska! Co tam u was? Dawno mnie tu nie było... zapraszam na rozdział!
***
NINA:

Zabije Maslowa gołymi rękami jak rozwali związek Niki i Kendalla! No do czego to doszło! Ten koleś jest skończonym idiotą! Jak on może odbierać dziewczynę swojemu najlepszemu kumplowi?!
-Ninuś, uspokój się- powiedział do mnie Carlos. Od ponad godziny chodziłam w tą i  z powrotem po kuchni i wrzeszczałam na Maslowa.
-Nie!- byłam na prawdę wściekła. Carlos zamilkł i poszedł do salonu. Włączył Play Station i zaczął grać w jakąś strzelaninę.To rozwścieczyło mnie jeszcze bardziej.
-Carlos! Jak możesz?!- stanęłam obok niego
-Ale o co ci chodzi?- udawał niewiniątko i grał dalej
-Powinieneś mnie uspokoić lub pocieszać a nie grać sobie w najlepsze!
-Z tego co mi wiadomo robiłem to przez godzinę ale nie poskutkowało, a poza tym nie powinnaś wtrącać się w życie uczuciowe swojej siostry- odparł spokojnie
-I ty niby jesteś moim chłopakiem tak?- zaraz chyba coś rozwalę...
-Skoro ci nie odpowiadam to po prostu ze mną zerwij- on sobie chyba żartuje! I powiedział to z takim spokojem w głosie ...
-Dobra! Tylko żałuje że straciłam z tobą dziewictwo! -zaraz go uderzę...
-Ej! Bez takich wyzwań!- rzucił Kendall. Dopiero teraz zauważyłam że razem z Hendersonem obserwują nas i jedzą popcorn .Jednak ani mi, ani Carlosowi oni nie przeszkadzali
-Ja na szczęście swój pierwszy raz mam już dawno za sobą. Idź, może znajdziesz lepszego w łóżku ode mnie!- dopiero teraz na mnie spojrzał i podniósł ton głosu
-Ja nie puszczałam się na prawo i lewo po tym jak mnie zostawiłeś! To tobie uderzyła sodówka do tego pustego łba!- wraca moja stara i agresywna natura...
-Tak?! To po co do mnie wracałaś?! Jesteś debilką, która nie umie sobie poradzić z rodzinnymi problemami i wtrącasz się w sprawy innych bo boisz się rozwiązywać własne problemy!!- wrzasnął. To zabolało... nie dość, że wygląda jak potwór to jeszcze ma cholerną racje... z moich oczu zaczęły wypływać łzy.
-Myliłam się co do ciebie. Jesteś skończonym idiotą niewyżytym seksualnie i czekasz tylko na okazje aby zaliczać kolejne panienki- przestałam krzyczeć. On nic nie powiedział tylko dał mi w twarz. Strzelił mi z liścia. Policzek palił mnie niemiłosiernie a z oczu lały mi się łzy. Carlos jest prawdziwym potworem w ciele przystojnego Anioła. To nie fair... Logana i Kendalla zatkało. Mój gniew narastał z każdą chwilą. Z całej siły kopnęłam go w krocze i pobiegłam do swojego pokoju. W kilka minut spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy, napisałam list do Niki i wyszłam z domu, mijając po drodze skulonego z bólu Latynosa. Przez kilka godzin błąkałam się po mieście. Chciałam uciec gdzieś, gdzie nikt mnie nie znajdzie. Gdzie będę bezpieczna. Wtedy mnie olśniło. Kiedyś ta miła aptekarka dała mi swój adres. Powiedziała że mam się z nią skontaktować jak będę chciała porozmawiać. Teraz jest odpowiednia chwila na to. Stanęłam przed jej domem i nacisnęłam na dzwonek.


"Droga Nikito,
Wybacz ale ja tak nie mogę. Wiem, zostawiam cię samą ale jesteś już dorosła. Poradzisz sobie. Ja sobie nie poradziłam....Logan i Kendall... może nawet... Caarlooss... powiedzą ci co się stało. Czasem warto dowiedzieć się o sobie kilka ciekawych i niezbyt miłych rzeczy. Nie dzwoń do mnie. Wyłączam telefon do odwołania. Jak doje do siebie to się odezwę. I mam do ciebie ogromną prośbę... a właściwie dwie...
1) zaopiekuj się Kubusiem...tutaj będzie mu lepiej...
2) nie obwiniaj za to Jego. To tylko i wyłącznie moja wina. Niepotrzebnie robiłam z igły widły i stało się...

Pewnie uznasz, że to normalne, że jak tylko pojawia się problem to ja uciekam... ale taka jest prawda i ja inaczej nie umiem. Dla mnie Big Time Rush to już skończony rozdział w życiu. Zatrzymam się u znajomej w Los Angeles. Nie szukaj mnie. Pamiętaj że cię kocham,

Siostra Nina ;**

P.S nie mów nikomu o tym liście. Powiedz że gdzieś wyjechałam czy coś i nie wiesz dlaczego...

****
No i to by był cały rozdział. Wróciłam i teraz biorę się za nadrabianie zaległości na blogach ;d Nie zabijcie mnie za ten rozdział!

Całuski, Nina ;**

wtorek, 23 lipca 2013

Rozdział 31.

Ludzie, zwariowałyśmy... mamy taką wenę na tego bloga, że nie ma przebacz.... te 20 rozdziałów do 50 zleci szyyybciutko ^^ A teraz zapraszam na nowy rozdział ^^

***
NIKITA:
 Pięknie... Pan wielki Schmidt wspaniały się fochnął T.T Ale jak tak woli... mam jeszcze Jamesa... właśnie, James... To o niego chodzi Kendallowi. W końcu zaczęłam mieć mieszane uczucia...
-Nikita, może wyjdziemy gdzieś dzisiaj? -rzucił Kendall. Wreszcie się do mnie odezwał.
-Nie wyjdziecie, bo idziemy dzisiaj na salę - Maslow wyciągnął mnie z domu za rękę i tyle widziałam się z Kendallem.
-Co robisz debilu -wyrwałam mu się i pobiegłam w stronę drzwi, ale on był zbyt silny, i złapał mnie zanim zdążyłam uciec.
-Nikita, obiecałaś mi to - mruknął niezadowolony.
-Dobra, ale dzisiaj mamy wrócić tak, żebym mogła iść z Kendallem chociaż na jakiś spacer, ok?
-okey, więc chodź bo szkoda czasu - otworzył mi bramkę. Wtedy stanęli przed nami Nina, Carlos i Logan. Nina i Los się śmiali, a Logan szedł za nimi niezadowolony.
-Co się stało? - spytałam szatyna.
-Lekarz stwierdził, że Ninie nic nie grozi i może iść do domu. Siedziałem na korytarzu, a doktor chciał dać im wypis i wszedł do sali, kiedy oni tam się ekhem, i ja jeszcze dostałem za tu burę, że ich nie pilnowałem... - zrobił minę obrażonego dzieciaka.
-Biedaku - poklepałam go po ramieniu i poszłam za Jamesem. Nina z Losem gapili się na nas z minami WTF? a usłyszałam tylko jak Logan mówił "Jak James nadal będzie ją tak nachodził, Kendall i Nikita długo nie przetrwają, Maslow dopnie swego..". Nie przejęłam się zbytnio tymi słowami, bo nie dam się tak łatwo Jamesowi. Wiem, że może mu się podobam, ale co z tego, ja mam chłopaka... którego kocham. To oni tak na prawdę zmienili moje życie, gdybym z nimi nie wyjechała, pewnie przez ojczyma bym się w sobie zamknęła na wieki... Dzięki nim moje życie się zmieniło, mogłam się wreszcie wyzwolić. Wreszcie poczułam się nieograniczona, wolna, mogłam robić co chciałam. Ale jedno mnie martwiło. tata. ten prawdziwy, który zaproponował nam studia w Polsce. Wakacje się skończą dopiero za dwa miesiące, bo kończy się lipiec.Z moich zamyśleń wyrwał mnie Maslow. Nawet nie zauważyłam,jak stanęliśmy pod salą. James kazał mi się przebrać. wykonałam jego polecenie i za chwilę weszłam do sali w przylegającej do ciała bluzce odsłaniającej brzuch i krótkich szortach. Dzień był niemiłosiernie gorący, a Maslow nie miał żadnego Stopa. ciągle mieliśmy tańczyć i to w dodatku ten moment w naszym układzie, że jesteśmy dość blisko siebie...

Tak spłynął nam cały dzień. W zasadzie wyszliśmy wcześniej niż wczoraj bo obiecałam Kendallowi, że wyjdziemy chociaż na krótki spacer. Maslow zaproponował dzisiaj koktajle owocowe. Spojrzałam na zegarek - była 18:05. Zgodziłam się. Weszliśmy do tej samej kawiarenki co wczoraj. James zamówił koktajle i usiedliśmy do stolika. Rozglądnęłam się po sali. W kącie siedział Kendall z jakąś dziewczyną...

***
Siemka ludzie! Notka nie była dodawana przez jakiś miesiąc, ale się zmobilizowałam i ją dodałam! jak zwykle krótka i nudna, ale niech będzie xd Jestem ciekawa co wymyślicie w sprawie Kendalla i tej dziewczyny xd będzie mega zamieszanie xd 

A więc nexta napisze Nina więc będzie o niebo lepszy xd
Justine ;*

sobota, 6 lipca 2013

Rozdział 30

Łooo rany o.O to już 30 rozdział :O Ale to szybko zleciało..

ROZDZIAŁ 30

Nina:

Czułam się... dziwnie. Niby nie chciałam tego dziecka ale teraz czuje się taka pusta i samotna... I do tego lekarze powiedzieli, że mogę mieć problemy z ponownym zajściem w ciąże. Carlos udawał twardego ale widziałam że go to zabolało. W końcu na 99% kolejne dziecko byłoby jego.
-Hej- wszedł do mnie do pokoju.
-Heeej- przytuliłam go mocno. Latynos powoli wypełniał pustkę we mnie.
-Jak się czujesz?- spytał. Widziałam w jego oczach ból i troskę.
-Nie za dobrze- usiadłam po turecku na łóżku. Carlos usiadł koło mnie.
-Mogę ci jakoś pomóc?- dopytywał się Latynos
-Nie zwrócisz mi dziecka- zakpiłam
-Ale za to mogę stworzyć nowe- uśmiechnął się tajemniczo.
-Słyszałeś że to nie będzie takie proste- przypomniałam mu
-Ja mam duużo chęci i siły. Będziemy próbować aż do skutku- zbliżał się do mnie
-Chcesz abym padła ci tu z wycieńczenia? Ja nie jestem taka napalona jak ty- zaśmiałam się. W jego oku pojawił się dziwny błysk. Moja cicha podświadomość wiedziała co to oznacza. Jednak ,jak to ja, palnęłam coś głupiego -,-
-Mam ochotę na parówkę
-Serio?- Carlos wybuchł śmiechem i nie mógł się opanować.
-Ej! Ja mówie serio!- strzeliłam focha
-Moja parówka ci wystarczy?- nabijał się ze mnie
-A co jak nie?- wywaliłam na niego język
-Pójdę po posiłki w postaci parówki drobiowej kupionej w Biedronce!- śmiał się dalej. Nie umiał przestać -,-
-Założe się że Logan ma lepszą od ciebie- postanowiłam pomóc mu w opanowaniu śmiechu
-Coo?!- poderwał się gwałtownie
-To co słyszałeś!- wywaliłam na niego język
-Serio chcesz się założyć?- zrobił podejrzaną minę.
-Tak- stawiałam na swoim
-Loooogaaaaan!!!!- wydarł się Latynos
-Ej!- uciszałam go. Zaczynam się bać o.O
-Co jest?- do pokoju wszedł szatyn
-Nina jest ciekawa czyja "PARÓWKA" jest lepsza, moja czy twoja- Latynos wstał i spojrzał porozumiewawczo na  Hendersona
-Spoko- mruknął Logan i obydwoje ściągnęli spodnie. Siedziałam na łóżku z miną "WTF?!" i gapiłam się na nich. Zabierali się właśnie za bokserki. Powoli zsówali je w dół a ja zamknęłam oczy i zasłoniłam je dodatkowo rękami. Byłam przerażona. Po chwili 2 pary bokserek wylądowały na mojej głowie.
-Otwórz oczy. W końcu zakład to zakład- nalegał Carlos
-Pojebało?! Chcesz żebym miała uraz do końca życia?- wydarłam się
-Ej!- obraził się Logan- Otwieraj te oczy i mów kto ma lepszego!- pospieszał mnie szatyn.
-Poddaje sie! Załużcie te gacie! Chociaż... tylko ty Logan zakładaj i wypieprzaj z mojego pokoju zboku!- postanowiłam. Z mojej głowy zniknęły jedne bokserki po czym ktoś opóścił mój pokój a druga osoba zamknęła drzwi na klucz. Z lekkim lękiem otworzyłam oczy i ujrzałam przed sobą Logana 0.0
-Caaarlooosss!!!- schowałam się pod koudrę i zamknęłam szczelnie oczy. Logan się ubrał i wyszedł a do środka wszedł Latynos.
-Zabije!- rzuciłam się na niego. Jednak on był silniejszy i nasze pozycje się zmieniły. Ja leżałam pod Latynosem a on na mnie trzymając moje ręce zdala od niego.
-I co teraz mądralo? Wygrałem zakład?- zaśmiał się
-Tak- mruknęłam
-A nagroda?- upomniał się. Dałam mu buziaka w usta
-Tak mało?- jęczał
-Za kare- wywaliłam na niego język
-Ty...- ugryzł mnie w język po czym zaczął mnie namiętnie całować. Cuż miałam robić? Poddałam się i pozwoliłam aby pieścił moje podniebienie. Zauważyłam w jego bokserkach lekką wypukłość. Zaśmiałam się pod nosem. Szybko pozbyliśmy się reszty ubrań i zajęliśmy robieniem Carlosa Juniora xD

****

Rozdział krótki ale meeeeeeega zboczony xD  Następny napisze Justa a ja idę na odwyk xD Pozdrawiam z psychiatryka,

Nina Rusherka xoxoxo

Rozdział 29. + odwieszamy bloga!

NIKITA:
Boże... Nina poroniła... jak to się mogło stać?!
-Uspokój się już - Kendall próbował mnie objąć. - Nie wrócisz jej tego...
-Ale mogłam ją przed tym uchronić...!
-Nikita, ona sama powiedziała, że nie chce tego dziecka... może to i lepiej dla nas - westchnął Carlos.
-A ciebie czemu tam nie ma do cholery!? - wrzasnęłam na Latynosa. - Ona tam sama, a ty tu tylko wzdychasz!
-Nikita... uspokój się - próbował uspokoić mnie Kendall. 
-Ludzie, sorry, ale ja mam wizytę u lekarza za 5 minut - dodałam i szybko się od nich oddaliłam... Poszłam do.... ginekologa.

Zeszło mi niedługo.... za chwilę wróciłam do domu. Z papierami.
-Kendall, musimy pogadać - pociągnęłam blondyna za rękę i zaprowadziłam do swojego pokoju. Rzuciłam w niego papierami od lekarza i spojrzałam przez okno. Spojrzałam raz na niego. uśmiechnął się.
-To prawda? - odłożył papiery na bok.
-Prawda... nie będziemy rodzicami - Kendall wstał i próbował mnie objąć.- Jeszcze jedna sprawa - odepchnęłam go od siebie - nie było zaręczyn - wręczyłam mu pierścionek i wyszłam z pokoju. Chyba był troszkę zawiedziony... Weszłam do kuchni i wypiłam całe mleko jakie tylko było... uwielbiam je ^^
-Nikita, mogę mieć do ciebie prośbę? - do pomieszczenia wparował James. Myślałam, że jeszcze został w szpitalu z Niną, Carlosem i Loganem... jak widać nie.
-A o co chodzi? - zapytałam dalej nie wiedząc o co chodzi.
-O to - Maslow wręczył mi ulotkę. Chodzi o konkurs taneczny. Do wygrania 100 000 $ na dowolny cel charytatywny. Może to być jakaś instytucja, szpital, hospicjum bądź osoba prywatna.
-Proooszę - zrobił maślane oczka, kiedy oderwałam oczy od ulotki.
-Egh... dobra. Ale tylko tyle. - odpowiedziałam odkładając karton do lodówki. 
-No to może jutro próba z moim prywatnym trenerem? - zaproponował. Przytaknęłam, szatyn wyszedł z kuchni zadowolony.  Cały dzień spędziłam na oglądaniu telewizji... późnym wieczorem wrócili Nina, Carlos i Logan. Kendall nie wyszedł z mojego pokoju do teraz.
-Dobranoc - pożegnałam się z nimi i weszłam do swojego pokoju. Kendall zasnął na moim łóżku xd
Położyłam się obok niego i zasnęłam...

***

Gdy rano się obudziłam, Kendalla nie było... pięknie, teraz będzie mnie unikał =.= Zeszłam na dół, gdzie już czekał James.
-Szybko Nikita! Mało czasu dużo pracy - popędzał mnie i wszędzie za mną łaził. Przez całe śniadanie nawijał o tym, co będziemy tańczyć i wgl... -.- gość mnie zirytował xd Pobiegłam na górę się przebrać, i akurat musiałam wpaść na Kendalla, kiedy wyszłam...
-Ja idę z Jamesem na siłownię czy coś takiego.. pa - cmoknęłam go w usta i pobiegłam do Maslowa. Czekał w samochodzie.

Próba z jego trenerem była całkiem spoko, opracowaliśmy wstęp, wiemy co chcemy zatańczyć. Choreografia jeszcze nie została opracowana, ale jakoś damy radę, jak to powiedział James.
-Może pójdziemy na kawę? - zaproponował, kiedy wyszliśmy z sali tanecznej.
-Z przyjemnością - odpowiedziałam. Zostawiliśmy nasze torby w samochodzie i poszliśmy do pobliskiej kawiarenki. Było bardzo miło... Po godzinie 21 wróciliśmy do domu.
-Martwiłem się... nie odbierałaś telefonu - powitał mnie Kendall z miną zmartwionego męża -.-
-To bardzo fajnie, że się martwisz, ale jestem dorosła - odparłam i cmoknęłam go w usta. Blondyn zlustrował Jamesa wzrokiem.
-Mam nadzieję że miło się bawiliście - odwrócił się ode mnie i poszedł na górę. Chwilę zostałam jeszcze z chłopakami na dole, a potem poszłam się wymyć i spać :3

***

Ludziska! Odwieszamy bloga! Dostałam weny <3
I to by było na tyle :D
nexta napisze Nina  więc będzie lepszy xD
Justine :**

poniedziałek, 1 lipca 2013

Bardzo ważna informacja...

Z racji, że nie mamy weny na tego bloga,
zostaje on zawieszony. 
Teraz jest moja kolej na napisanie rozdziału, więc jak będę miała pomysł, to go napiszę, i szybciutko dodam... 
Bardzo przepraszamy, 
Justine & Nina :*