wtorek, 30 lipca 2013

Rozdział 34

LOGAN:
Następnego dnia w domu panowała nerwowa atmosfera. Niki i Kendall wyglądali jakby mieli się nawzajem pozabijać, Maslow był mega szczęśliwy a Carlos... wyglądał jak żywy trup i nie chciał z nikim gadać. O dziwo Nikita nie zauważyła braku swojej siostry.
-Hej, może się gdzieś wybierzemy razem?- zaproponowałem
-Z nią/nim nigdy!- Niki i Kend powiedzieli jednocześnie.
-O co wam tak właściwie poszło?
-Nie twoja sprawa Henderson- warknęła Nikita i poszła do siebie. James potruchtał za nią jak wierny piesek. Kendall zgniótł szklankę w ręce i udał się do swojego pokoju trzaskając drzwiami. Z braku zajęć postanowiłem "ożywić" Carlosa.
-Jak się czujesz stary?- usiadłem koło niego
-Źle... przynieś mi lodu- jęknął. Podałem mu woreczek z kostkami lodu, który przyłożył sobie do krocza. Trzeba przyznać Ninie, że siłę to ona ma xd
-Jaka ulga...- westchnął.
-Chcesz pogadać?- spytałem po chwili milczenia
-O czym? O tym, że jestem skończonym idiotą? Że straciłem jednyną osobę, na której mi tak cholernie zależy? Że nawet nie wiem dlaczego na nią nakrzyczałem? Że to tak cholernie boli?- z jego oczu zaczęły spływać łzy. Ma chłop racje. Nawet gdybym chciał to i tak nie wiem jak mu pomóc.
-Mam pogadać z Niną?- spytałem w końcu
-To i tak nic nie da. Dla niej już nie istnieje...
-Nie załamuj się stary. Wszystko da się naprawić i już moja w tym głowa żeby tak było- poklepałem go po plecach i wyjąłem telefon.
-Co robisz?- zdziwił się Latynos
-Namierzam jej telefon przez GPS, bo raczej nam nie powie gdzie jest- wyjaśniłem
-I co?- zainteresował się Carlos
-Jest na drugim końcu Los Angeles. Jedziemy po nią?- zapytałem
-Ale ja nie wiem co powiedzieć! Muszę się jakoś przygotować!
-Improwizuj- wepchnąłem go do mojego auta i pojechaliśmy pod wskazany adres. Zaciągnąłem Carlosa pod drzwi małego domku, urządzonego w starym stylu. Szczerze mówiąc spodziewałem się nowoczesnej willi. Zapukałem. Otworzyłam nam pani w starszym wieku. Coś koło 60 lat. Wydawała się być miłą staruszką.
-Dzień dobry- uśmiechnąłem się
-Dobry, dobry. Co was do mnie sprowadza, drodzy chłopcy?- głos miała ciepły i bardzo miły
-Szukamy naszej przyjaciółki, Niny- wyjaśniłem
-Ach tak, wejdźcie do środka. Muszę z wami zamienić słówko zanim ją zobaczycie- staruszka zaprowadziła nas do salonu. Usiedliśmy na kanapie a ona na fotelu. Carlos był bardzo zdenerwowany.
-Wasza znajoma przyszła do mnie wczoraj wieczorem. Płakała. Opowiedziała mi o wszystkim. Bardzo ją skrzywdziłeś- ostatnie zdanie skierowała do Latynosa
-Wiem... bardzo tego żałuje- przytaknął
-Na szczęście udało mi się ją pocieszyć. Obiecała, że zadzwoni do ciebie i z tobą porozmawia ale jak widać ją wyprzedziłeś. Wejdź tam i nic nie mów. Poprostu ją przytul. Ona potrzebuje teraz czułości- starsza pani wskazała na drzwi na końcu korytarza. Latynos podbiegł do nich. Chwilę się zawahał i wszedł do środka.
-Mam na imię Marie- odezwała się do mnie staruszka
-Logan- uścisnąłem jej dłoń.
-Jesteś bardzo miłym i przystojnym chłopcem. Masz dziewczynę?
-Niee- byłem zaskoczony pytaniem staruszki
-To dobrze. Chciałbyś się spotkać z moją wnuczką? Ona ciągle narzeka, że jest taka samotna i nikt jej nie kocha..  pasowalibyście do siebie- uśmiechnęła się
-No dobrze, ale..
-Za tydzień, tutaj o 20 będzie na ciebie czekać- przerwała mi Marie i zniknęła w kuchni. W co ja się wpakowałem? O.o

CARLOS:

Szybko podeszłem do wskazanych drzwi. Wziąłem głęboki oddech i wszedłem do środka. W pokoju było całkowicie ciemno. Jedyne światło dawała Jej komórka. Siedziała po turecku na środku pokoju i wybierała czyjś numer. Po chwili rozległ się dźwięk mojego telefonu. Dziewczyna odsunęła urządzenie od ucha i powoli odwróciła się w moją stronę. Płakała. Posłuchałem rady starszej pani. Po prostu do niej podeszłem i przytuliłem. O dziwo się nie opierała tylko wtuliła się we mnie jeszcze mocniej. To będzie ciężka chwila dla nas obojga...  Nie wiem ile trwał nasz uścisk ale w końcu Nina odsunęła się ode mnie.
-Jesteś potworem- wyszeptała. Mimowolnie spojrzałem na czerwono-siny ślad mojej ręki na jej lewym policzku.
-Nie mogę zaprzeczyć ale i też tego nie potwierdzę...- chwyciłem za jej nadgarstki. Syknęła z bólu.
-Zostaw- wyrwała mi swoje ręce. Chyba zabolało ją jeszcze bardziej. Nie posłuchałem. Podciągnąłem rękawy jej bluzy. Z podcięła sobie żyły.
-Musimy jechać do szpitala. Wykrwawisz się na śmierć- byłem przerażony
-Nigdzie nie idę- warknęła
-Ale... zaraz... ty chcesz umrzeć...

1 komentarz:

  1. Ciebie to tylko zabić! Masz farta, że nie mam dziś na to czasu. Szybko nn

    OdpowiedzUsuń

Dziękujemy za każdy komentarz. To dla nas bardzo ważne. Napisz choć te kilka zdań i szczerą opinię :)
~Justine & Nina