środa, 31 lipca 2013

Rozdział 34 cz. III

Justa się ociąga to ja sobie trochę popiszę xd
CARLOS:
O Boże! Zabiłem człowieka! Co ja narobiłem?! Jak nic pójdę siedzieć... Nina mnie... Nina!!! Pobiegłem szybko po lekarzy. Ci widząc co się stało wyprosili mnie z sali i zadzwonili po policję. Mundurówka przyjechała, zrobili kilka zdjęć i zabrali mnie na przesłuchanie.
-Starszy sierżant Zbigniew Marszałek, policja w Los Angeles. Czy to pan zabił niejakiego...- spojrzał w papiery- ...Ronalda Wenckley'a?
-Ja... to był przypadek! On zrobił coś Ninie! Chcę wiedzieć co z moją dziewczyną! Nie powiem nic bez adwokata- zacząłem mówić. Cały się trząsłem od nadmiaru emocji.
-Przede wszystkim nie się pan uspokoi, panie Pena. Pana dziewczyną zajmują się najlepsi lekarze w mieście- usiadł na przeciwko mnie- Pana adwokat będzie tu dopiero za godzinę. Do tego czasu zdąży mi pan wszystko wyjaśnić.
-No więc...- opowiedziałem mu wszystko od początku, jak tylko wszedłem do sali Niny, aż do momentu mojego przyjazdu na komendę.
-Hym.. z tego co pan mówi nie było tam żadnych świadków. Niestety muszę zatrzymać pana do czasu rozprawy w sądzie...
-Hej! Jestem Pati Majewska! Adwokat Peny! Masz mnie wpuścić!- rozległ się krzyk na korytarzu po czym do pomieszczenia weszła jakaś dziewczyna, na oko w moim wieku, ubrana w... garnitur? O.O
-Kim pani jest?- policjant spojrzał na nią jak na debilkę
-Pati Majewska. Adwokat tego tu oto pana- wskazała na mnie
-Dobrze. Zapoznała się pani ze wszystkimi szczegółami?
-Jaka pani. Pati jestem i tak wiesz wszystko co trzeba. Pan Carlos wraca teraz do domu a raczej do szpitala i wraca dopiero na rozprawę sądową- ciągnęła dalej. No trzeba przyznać, że wygadana to ona jest.
-Ale..-policjant próbował protestować  lecz mu przerwano
-Ale wszystko jest poprawne z punktu prawnego- podała mu jakieś papiery i wyprowadziła mnie z komisariatu
-Dzięki. Jesteś na prawdę dobra- uśmiechnąłem się
-Wiem. Inaczej nie zostałabym adwokatem gwiazd w wieku 20 lat-westchnęła- Widzimy się za tydzień - pomachała mi i odeszła. Już ją lubię ^^ Stałem chwilę w osłupieniu a potem biegdm ruszyłem do szpitala.
-Co z nią?!- zdyszany spytałem lekarza wychodzącego z jej sali
-Ona... może nie przeżyć nocy...Przykro mi- lelarz poklepał mnie po plecach. Weszłem do jej sali i złapałem ją za rękę. Była zimna i... nie czułem pulsu. Maszyna monitorująca akcję jej serca pokazywała poziomą linie... ona... nie! To nie może być prawda! Moje łzy kapały na martwe ciało Niny...

3 komentarze:

  1. Miałaś jej nie zabijać. Justine jest współautorką tak jak ty. Nie okłamała cię. Zła ty!

    OdpowiedzUsuń
  2. ej jak nieeee Płaczse czekam na nn

    OdpowiedzUsuń
  3. ...Nie! Ona nie żyje? To nie możliwe. Nie wierze że to koniec. Czekam nn

    OdpowiedzUsuń

Dziękujemy za każdy komentarz. To dla nas bardzo ważne. Napisz choć te kilka zdań i szczerą opinię :)
~Justine & Nina