Pomagam ci Justine xD Początek rozdziału już masz xd
~~*~~*~~
A więc moi drodzy wyżej macie fragment rozmowy mojej i Niny... chcę wam zaprezentować jak ona mnie popędza :d ledwo co napisała rozdział i już mój zaczyna :/
~~*~~*~~
NIKITA:
-To co, wybaczysz mu? - zapytała Nina. Popatrzyłam na Kendalla. Kiedy widziałam tę jego smutną twarz moje serce pękało na tysiąc kawałków... Widziałam jak cierpi, jaki to dla niego ból... Chciałam już powiedzieć ,,wybaczę", ale to wszystko powróciło... ten okropny dzień i znów nie miałam zamiaru nic do niego powiedzieć.
-Nie - odpowiedziałam bez uczuć.
-Jesteś bardziej uparta od osła - westchnęła przewracając oczami. -Ale... - zrobiła chytrą minę. - Zapomniałaś kto tu jest starszy?
-Weź mi nie przypominaj! - założyłam rękę na rękę. -Te durne 8 minut to nie jest wielka różnica!
-Ale jednak... - westchnęła. - Ponieważ jestem starsza, a starszego rodzeństwa się słucha. - powiedziała i śmiesznie poruszyła brwiami. Ja w odpowiedzi przewróciłam oczami i zakryłam się kołdrą szpitalną.
-A tak w ogóle kiedy macie urodziny? - zapytał Carlos.
-16 lipca - odpowiedziała Nina.
-O fuck - bąknął James. - To już za.... 4 dni?
-Zajebiście.... urodziny w szpitalu - mruknęłam nie wynurzając się spod kołdry.
-A właśnie, że nie - uśmiechnął się Kendall - ty możesz stąd wyjść - pokazał mi wypis. - Wracasz z nami.
-O ja piernicze... Nina nie zostawiaj mnie! - krzyknęłam na całe gardło kiedy ci debile wynosili mnie z sali O.o Wrzucili mnie do samochodu O.o Tylko Nina i Carlos zostali w szpitalu. Po powrocie do domu położyłam się na kanapie w salonie.
-Kendall, pomasuj mi stopy -zawołałam blondyna który siedział w kuchni.
-Jasne - odpowiedział.
-James, pomasuj mi plecy - przyciągnęłam za nogę szatyna.
-Jasne - wzruszył ramionami.
-Ja mam gorzej! - oburzył się Schmidt.
-Jak starasz się o względy u damy to się nie odzywaj! - odpowiedziałam. Wreszcie się odprężyłam...
I too jaak się odprężyła xD
Nina nie wcinaj mi się tu no!
****4 dni później****
Spałam sobie smacznie w pokoju gdy nagle ktoś mi wszedł i zaczął wyć ,, sto lat".
-Henderson!!! - krzyknęłam na całe gardło i pokazałam mu środkowy palec.Wyszedł z trzaskiem... nie mogłam dalej zasnąć więc podeszłam do szafy i wyciągnęłam z niej ubrania. Podreptałam na dół a dom pusty o.O Weszłam do kuchni i otworzyłam lodówkę. Było po niej widać, że chłopcy bawili się w wojnę na jedzenie... Ale wisiała na niej karteczka ,,Hej Nikita, my jedziemy.... gdzieś xD James jest.... gdzieś... i wrócimy... a sam nie wiem.. xD
Kendall"
Te czuby jak zwykle mnie zostawiły -.- Tak mi się cholernie nudziło, więc poszłam pieszo do szpitala. To było zaledwie kilka ulic stąd.Weszłam na oddział i do sali.. a tam szok - nie ma Niny!
-Carlos co z nią? - usiadłam obok niego na łóżku.
-Nie wiem.... - szepnął - jak się obudziłem to jej nie było... - dodał . Siedziałam zmartwiona z Losem w szpitalu gdy nagle wpadli Logan i Kendall i mnie wynieśli... wsadzili do samochodu i pojechaliśmy w dziwne miejsce. Kazali mi się ubrać w jakąś sukienkę i znów gdzieś zawieźli... pod klub. Staliśmy tam zdezorientowani na środku z Niną i Jamesem gdy wszyscy krzyknęli ,,sto lat!"...
~~*~~*~~
I jak wam się podoba rozdział? Nina napisze nowy i lepszy, chyba że wymyśli pornosa w klubie ;d
Aha, to jest rozdział, przy którym Nina bardzo mnie popędzała, więc jest jaki jest, z resztą tam macie dowody ;d
To do zobaczenia :**
Justine
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękujemy za każdy komentarz. To dla nas bardzo ważne. Napisz choć te kilka zdań i szczerą opinię :)
~Justine & Nina