Nie wierzcie Justine... to ona pisze lepiej ode mnie!
****
NINA:
Wyszłam z pokoju Niki i poszłam do siebie. Po drodze wpadł na mnie Carlos...
-Nina! Proszę cię daj mi to wszystko wyjaśnić!- padł na kolana i zaczął mi się tulić do nóg.
-Nie- prawie bym się zgodziła ale tym razem mocno przesadził. Nie dam się tak łatwo
-Błagam- miał łzy w oczach
-Nie- z zaszklonymi oczami weszłam do swojego pokoju i trzasnęłam drzwiami. Carlos siedział i jęczał pod moim pokojem do pierwszej w nocy a potem chyba zasnął. Zaczęłam myśleć o ciąży Nikity. W sumie to ja też dawno nie miałam okresu... I jeśli dobrze licze to.... o nie!!! To nie może być prawdą!!! Wyszłam przez okno z pokoju i cała zapłakana pobiegłam do apteki.
-Dwa testy ciążowe proszę- podeszłam do aptekarki. Była to kobieta w sędziwym wieku i wydawała się całkiem miła.
-Proszę. Jakbyś chciała porozmawiać to zadzwoń do mnie- podała mi testy i karteczkę
-Dziękuje- zapłaciłam i wyszłam z apteki. Wytarłam łzy z policzek i wróciłam do domu. Tam spotkała mnie niemiła niespodzianka -,- Carlos leżał na kanapie z pustą butelką wódki w ręce. Ja już nie mam na niego siły. Zauważyłam kawałek opatrunku na jego ręce. To pewnie ten jego nowy tatuaż. Z czystej ciekawości podwinęłam rękawek jego T-shirtu i oderwałam kawałek plastru. Był to napis. "Namiary" (tak mówi moja pani od religii xD) na jego ulubiony cytat z Biblii. Zrobiło mi się głupio ale i tak byłam na niego zła. Spojrzałam na zegarek- 6:30 am. Weszłam do pokoju Nikity. Już nie spała.
-O jak super- podskoczyła do mnie i chciała zabrać testy ale jej na to nie pozwoliłam
-Jeden jest mój- warknęłam. Poszłyśmy do (osobnych) łazienek i wykonałyśmy test. Wróciłam do pokoju Niki.
-Na raz, dwa, trzy... Pozytywny!- powiedziałyśmy razem. Nie.. to mie może być prawda.... Carlos mnie zabije! Rozpłakałam się.
-Jestem za młoda na matkę! Tak nie może być!- panikowała siostra
-Przynajmniej Kendall jest ojcem- mruknęłam
-Coo?! Chcesz pwiedzieć że zdradziłaś Carlosa?- zdziwiła się
-Nie! Nigdy bym tego nie zrobiła! To dziecko najprawdopodobniej jest....ojczyma.. - znów się rozpłakałam
-Ja poerdole....- wymsknęło się Nikicie
-Nie chce tego dziecka. Co ja mu potem powiem że gdyby nie gwałt to by nie istniało? Carlos mnie zabije jak się o tym dowie- teraz ja spanikowałam
-Ninuś.. już dobrze- pocieszała mnie Niki- Narazie nikomu o tym nie powiemy dobrze?
-Mhm...- mruknęłam. Przytuliłyśmy się i ogarnęłyśmy. Zabrałam swój test i poszłam do siebie. Zostawiłam go na łóżku i poszłam do łazienki się przebrać.
-Idziemy na spacer?- weszła do mnie Niki
-No okej- zabrałam telefon i wyszłyśmy. Miałam dziwne przeczucie że coś się dzisiaj stanie. Przeszłyśmy się do parku.
-Nina! - podbiegła do mnie brunetka
-Vivi! Kochana jak ja cie dawno nie widziałam!- przytuliłam ją mocno.
-Haha xD ja ciebie też. Opowiadajcie co tam u was- usiadłyśmy we trzy na ławce i opowiedziałyśmy jej wszystko od początku aż do teraz
-Ou... no to nie macie za ciekawie :/ -stwierdziła
-Mhm.. mów co u ciebie- uśmiechnęłam się lekko
- No więc mieszkam w LA i pracuje w radju
-Ale fajnie- zachwyciła się Niki
-Nom. Miałam okazje poznać troche Jamesa- zaśmiała się Vivi
-Słyszałam. Chwalił się że cie poznał- przytaknęłam
-Fajnie było ale muszę już zmykać. Paa- Vivienne pożegnała się z nami i poszła. Spojrzałam na wyświetlacz telefonu. 30 nieodebranych połączeń i 60 SMSów od Carlosa. Niki miała tylko 20 połączeń od Kendalla. Czyli Los coś chciał. Z podłym humorem wróciłyśmy do domu.
-Nina, Nikita! Bogu dzięki nic wam nie jest- otworzył nam Logan. Weszliśmy do salonu gdzie byli pozostali chłopacy. Mieli dziwne miny.
-Powiedz mi ... co to jest?- Carlos spojrzał na mnie i wyciągnął z kieszeni test ciążowy.
-No to chyba wiadome- starałam się zachować spokój
-To twój?- ciągnął dalej
-Mój a co ci do tego- zdenerwowałam się
-Raczej dużo skoro jest pozytywny!- wybuchnął
-Raczej nie skoro NIE jesteś ojcem!- równierz krzyknęłam
-Zdradzasz mnie dziwko jedna?! Przyznaj się że spałaś już z połową Los Angeles a nie udajesz że mnie kochasz!- no teraz to już przesadził
-Skoro tak uważaz to se w dupe wsadź ten pierścionek!- rzuciłam w niego pierścionkiem i z łzami w oczach pobiegłam do swojego pokoju. Nie mam zamiaru słuchać jego dalszych wyzwisk. Ja wiedziałam że tak to się skończy. To wszystko moja wina... Wszyscy się do mnie dobijali ale nawet Niki nie wpóściłam. Nie moge stąd wyjść. Nie spojrze mu już nigdy w oczy. Wyciągnęłam szybko walizke z szafy i zaczęłam się pakować. Nie dam rady mieszkać razem z Nim. Kiedy wszyscy poszli już do siebie wyszłam z pokoju i udałam się do wyjścia.
-Gdzie leziesz? Do swojego kolejnego kochnka?- zatrzymał mnie Carlos
-Skoro tak uważasz...-mruknęłam
-Masz- rzucił we mnie paczką prezerwatyw- Przyda ci się- dodał i poszedł do siebie. Jak ja mogłam... mogę go kochać? Mam nadzieje że Vivi ma jeszcze swój stary numer telefonu.....
****
Mi w przeciwieństwie do Justy wena dopisuje ^^ (a przynajmniej na tym blogu) O nexta męczcie ją xd Pozdrawiam,
Nina Pena xoxoxo
O ja cię pierdolę! ŻE JAK?!?!?! Nie no ja z wami nie wyrabiam! Oj nie martw się. Ja już postaram się żeby Justine napisała kolejny :) RRozdział wyszedł ci świetnie. Czekam nn;**
OdpowiedzUsuńNowy rozdział ^^ jeeeej xD
OdpowiedzUsuńNo to czytamy xD i komentujemy xD
Co? Carlos kuźwa!
Kto? Jak? Ciąża? Co?
Carlos, debilu, kuźwa! Jak mogłeś tak potraktować Ninę?! A patelnią w łeb byś nie chciał?
Jest Vivienne...
Zaraz! Co?
Ja tam jestem? Skąd ja się tam wzięłam?
Nieważne, bardzo się z tego cieszę ^^
I czekam na nn ;*