wtorek, 13 sierpnia 2013

EPILOG

*narrator*
Po kilku dniach Nikita mogła wyjść ze szpitala. Wszyscy już się dowiedzieli, że ona i Kendall do siebie wrócili. Właśnie ona i Nina wracały do domu. Ona prowadziła. Stanęły na światłach. Gdy zapaliło się zielone, ruszyły. Nagle wyjechał jakiś tir. Nie zdążyły wyhamować...

Informacja o śmierci sióstr obiegła cały świat. Tłumy fanów Big Time Rush pojawiło się na pogrzebie i wspierało swoich idoli w tej ciężkiej chwili.

Kendall i Carlos nie mogli przeżyć śmierci swoich ukochanych... Codziennie przychodzili na cmentarz. Pojawił się tam nawet ojczym dziewczyn. W sądzie przyznał się, że to on jechał tym tirem. 
Chłopcy do końca życia znienawidzili go za to, a pamięć o dziewczynach została. 

 

~~*~~*~~
Tak, kończymy to opowiadanie z powodu braku weny na nie. Aż mi się rymło.. xD Przepraszamy was za to, ale obiecujemy, że w najbliższym czasie powstanie kolejny blog naszego autorstwa ;3

~Nina & Justine 

środa, 7 sierpnia 2013

Rozdział 35.

NIKITA:
James jak zwykle mnie wykańcza. Ten jego taniec można nawet nazwać bardzo... zboczonym? To chyba odpowiednie określenie.Wymyślił sobie coś takiego, że przez prawie cały czas jesteśmy zbyt blisko siebie. Z resztą, czym ja się martwię? Nie mam chłopaka. Po co się łudzę, że będzie inaczej, skoro Kendall ma tą lalę...
-James, przystopuj - wyłączyłam muzykę. - nie mogę tak dłużej. Przepraszam, ale nie mogę z tobą tańczyć. idę do domu - zabrałam swoje rzeczy i ruszyłam w kierunku domu. Nareszcie dałam radę się wyrwać od Maslowa. Usiadłam w swoim pokoju i rzuciłam się na łóżko. Skoro nie będziemy już razem, to chociaż chciałam się pogodzić z Kendallem. Zastukałam do drzwi jego pokoju. Brak odpowiedzi.Uchyliłam delikatnie drzwi. To co tam ujrzałam... Nina i Kendall się całowali. Myślałam, że się zabiję. Ja chcę się pogodzić, a on zamiast jeszcze walczyć całuje się z moją siostrą?! Tego już za wiele...
Pobiegłam do swojego pokoju i rzuciłam się na łóżko. Z moich oczu popłynęły łzy. Cholera, zależy mi na nim, zależy... Ale muszę być silna. Otarłam szybko łzy i zeszłam do kuchni. W tym czasie oni zdążyli sobie zrobić seans filmowy. Po cichu zrobiłam sobie herbatę i usiadłam przy stole. Objęłam kubek palcami. Troszkę mnie parzył, ale nie przeszkadzało. Ale znów coś, lub ktoś musiał mi przeszkodzić. Maslow wrócił do domu. Rzucił torbę na podłogę i rozejrzał się po domu. Nie zdążyłam się w porę schować, bo James już wparował do kuchni.
-Nikita, co się dzieje - usiadł obok mnie. 
-Nic - szepnęłam kładąc głowę na stole. 
-Widzę, że coś nie tak - podniósł moją głowę i przekręcił tak, żebym na niego spojrzała.
-Chcesz to wiedzieć? - zapytałam poważniejszym tonem. 
-Oczywiście złotko - uśmiechnął się delikatnie i cmoknął moje usta. 
-Co ty robisz?! - szybko go od siebie odepchnęłam. 
-Myślałem że jesteśmy parą... - westchnął. 
-Nie jesteśmy, i nigdy nie będziemy! - krzyknęłam gwałtownie wstając - racja, ty i chłopaki pomogliście mi, bo gdyby nie wy, ojczym nadal urządzał by nam z życia koszmar. Zrobiliście dla mnie dużo, ale rozpieprzyłeś mi związek i wlazłeś do niego z buciorami! I myślisz, że będziesz miał happy endzik? Otóż nie kochany, nie odpuszczę tak łatwo. Może związek mój i Kendalla się rozpadł, ale nie zrobię tak, że pozwolę ci wygrać! Co to, to nie!
-Nikita - Maslow też się podniósł - przepraszam cię za ten wasz związek, ale pomyśl... gdybyście się na serio kochali, to czy pozwolilibyście mi na to? - spojrzał mi w oczy. Teraz totalnie nie wiedziałam co powiedzieć... - proszę, daj nam chociaż tę jedną szansę, a jak nie wyjdzie, to dam ci spokój - spojrzał na mnie błagalnym wzrokiem. 
-Sama nie wiem co powiedzieć...
-Po prostu się zgódź  - szepnął. 
- No.... dobra - uśmiechnęłam się do niego. Tak na prawdę tylko chciałam sprawdzić, czy Kendall coś jeszcze do mnie czuje. Maslow podniósł mnie do góry i zaczął obracać. Kątem oka zauważyłam Kendalla, który pewnie przyglądał się nam od dłuższego czasu. Nic nie powiedział, tylko niezadowolony wrócił do Niny i Carlosa. 

KENDALL: 
Jak ona mogła... myślałem, że mamy szansę uratować nasz związek, ale jednak się przeliczyłem. Po prostu byłem dla niej zabawką, zwyczajnym śmieciem... 
-Nina, możemy pogadać? - zapytałem ją, kiedy wróciłem do salonu. Kiwnęła głową na tak i poszliśmy do jej pokoju.
-O co chodzi?- spytała siadając na łóżku
-Właśnie byłem świadkiem jak twoja siostra zostaje dziewczyną Maslowa- walnąłem się obok niej
-Zazdrosny co? Słuchaj ja znam swoją siostrę i ona najprawdopodobniej chce w ten sposób sprawdzić czy jeszcze ci na niej zależy- westchnęła
-Czyli że mam być zazdrosny dalej to ona do mnie wróci?
-Dokładnie tak. A jak już gadamy na poważnie to... musimy powiedzieć Carlosowi o pocałunku- posmutniała. Odruchowo ją przytuliłem.
-Wiem.. ale boję się że on znowu cię uderzy- odparłem
-Nie zrobi tego- była bardzo pewna siebie
-Skąd wiesz?
-Bo jeśli mnie uderzy to wie że już nigdy mnie nie odzyska- wytłumaczyła. Ona powinna zostać jakimś dyplomatą czy coś. Ma dziewczyna dar przekonywania.
-Mądre. Może i to chore ale mam ochotę cię znowu pocałować- palnąłem a dziewczyna bez słowa spełniła moją prośbę. Uwielbiam jej pocałunki. Tym razem zaszło to odrobinę dalej bo dziewczyna wepchnęła mi do buzi swój język. Tylko pod względem pocałunków jest lepsza od Nikity.

NIKITA:
Weszłam do salonu, gdzie siedział smutny Carlos.
-Co jest? - zapytałam siadając obok niego.
-Czy to normalne, że Nina ostatnio więcej czasu spędza z Kendallem? - zapytał smutny.
- Co masz na myśli? - zwędziłam mu trochę popcornu.
-Że mnie z nim zdradza - westchnął.
-Carlos, ona prędzej czy później ci o czymś powie... znam ją. Nic ważnego. Ale dbaj o nią - dodałam i ruszyłam do swojego pokoju. Maslow jak zwykle poszedł za mną. Jest wierniejszy od mojego psa,  którego jeszcze nakarmiłam, tak samo jak Kubusia.
Kiedy weszłam do swojego pokoju, usiadłam na łóżku i spojrzałam w sufit. Maslow usiadł obok mnie i namiętnie pocałował. Całowaliśmy się dość długo, przyznam, jest dobry w te klocki, ale zaszło to ciupkę za daleko, kiedy chciał się dobrać do mojej koszuli.
-Romeo, nie rozpędzaj się tak - odepchnęłam go od siebie tak, że spadł z łóżka, na co ja zaczęłam się śmiać. Wróciłam do Carlosa, który wciąż siedział smętny.
-Brakuje mi.... bliskości - westchnął patrząc na mnie dziwnym wzrokiem.
-I czego ode mnie oczekujesz?
-Jaa? Niczego - odparł - no może... Nina jakoś nie ma ochoty mnie całować. - dodał. Szybko spełniłam jego życzenie, tak żeby ani Maslow, ani nikt inny tego nie widział.
-To zostaje między nami - upomniałam go i poszłam do kuchni.

NINA:

Pocałunek z języczkiem... jak ja dawno tego nie robiłam... gdy oderwałam się od Kendalla on z mega wyszczerzem na twarzy opóścił mój pokój. Chciałam wrócić do mojego chłopaka ale to co tam zobaczyłam kompletnie mnie zatkało. Moja siostra całowała Carlosa. Zabolało. Ona wyszła do kuchni a ja niepewnie usiadłam na kolanach Latynosa. 
-Co... co to było?- spytałam
-Ale o czym ty mówisz?- udawał niewiniątko
-Że niby ja nie mam ochoty cię całować?- podniosłam brwi do góry
-Widziałaś- westchnął-No bo... ty spędzasz więcej czasu z Kendallem i czuję się niedowartościowany- bronił się
-Eh... i tak muszę ci powiedzieć...- spojrzałam mu w oczy- Kendall czuje się bardzo samotny a ja chciałam mu pomóc no i się pocałowaliśmy...
-Wiedziałem że coś jest nie tak!- przerwał mi ale nadal był spokojny
-Ty całowałeś teraz Nikitę więc jesteśmy kwita... a poza tym Kendall pomógł mi bardzo. Bo widzisz ... ja... ty... Carlos, zostaniesz ojcem- wydusiłam z siebie a jego zatkało
-O Matko... nie żartujesz?- spytał w końcu
-Z takich rzeczy? Mówię prawdę ale skoro nie chcesz tego dziecka...
-Chcę! Nawet nie wiesz jak bardzo!- przytulił mnie mocno
-Kocham cię- szepnęłam
-Ja was też- pocałował mnie w czoło i pogłaskał po brzuchu. Nareszcie wszystko zaczyna się układać.

NIKITA:
*tydzień później*

-Nikita, proszę, pomóż mi... ja nie jestem w stanie nic zrobić, Nina ciągle siedzi z Kendallem... - Carlos jęczał do mnie już chyba od pół godziny, żebym coś zrobiła. Odwróciłam się do niego i pocałowałam...Carlos całował inaczej od Kendalla. Szczerze wolałam blondyna, bo był delikatniejszy, a Carlos jest pełen pożądania.
-Starczy? - warknęłam.
-Pójdziesz ze mną dzisiaj na imprezę? Proszę - zrobił maślane oczka.
-Egh... zgoda, ten dom jest zwariowany - wydukałam przez zęby i poszłam do swojego pokoju.

*wieczór*
-Idziemy? - Carlos mnie pospieszał i pospieszał... jak Nina z nim wytrzymuje to ja nie wiem.
-Już - krzyknęłam z góry i zbiegłam do Losa, który stał przy drzwiach. Zaciągnął mnie do chyba najgorszego klubu w mieście. Alkohol, papierosy i narkotyki. Zatańczyłam z nim chwilę, potem coś się napiłam. Dosiadł się jakiś gość, znów coś wypiliśmy. Skutki tego były opłakane...

... Obudziłam się z wielkim  bólem głowy, ale to i tak nie był największy problem... leżałam w jakimś malutkim pokoiku, bielutkim, w łóżku obok... Carlosa. Tak, byłam nago.
-O boże - szepnęłam i szybko się ubrałam. Wybiegłam jak najszybciej z tego zasranego klubu... Nina nigdy mi nie wybaczy...

NINA:

-Wczoraj wieczorem Carlos i Nikita gdziesz wyszli. Jest ranek a ich nadal nie ma!- wbiegłam do pokoju Kendalla
-No i co z tego?- mruknął wstając z łóżka. Chyba go obudziłam.. upss..
-A jak coś im się stało? Albo... zabije!- wrasnęłam. Zabrałamz kuchni krzesło i usiadłam naprzeciwko drzwi wejściowych. Czekałam aż nasze gołąbeczki wrócą do domu. Ten który się przyzna do winy zostanie ułaskawiony xd Pierwsza do domu wróciła moja siostra. Mina jej zżedła na mój widok.
-Hej Nina- przywitała się i chciała iść do swojego pokoju ale ją zatrzymałam.
-Nie tak szybko. Masz mi coś do powiedzenia?- spojrzałam na nią
-Ee... fajna bluzka!- wykręciła się i zwiała. Po 20 min do domu przyszedł zmarnowany Carlos.
-Moja głowa- jęknął
-Masz mi coś do powiedzenia?
-Ja... byłem w klubie z Nikitą. Przysiadł się do nas mój stary kumpel i dał nam drinki. Nic więcej nie pamiętam a obudziłem się w łóżku sam... nagi... a na poduszce obok leżało to- podał mi kolczyk
-To jest Nikity!- przyjrzałam się rzeczy dokładnie- Przespałeś się z moją siostrą!
-No przecież mówię że nic nie pamiętam!- bronił się. 
-Eh.. nie umiem się na ciebie gniewać a poza tym obiecałam coś sobie... ale kara musi być- zacisnęłam ręce w pięści. Podeszłam do Latynosa i namiętnie go pocałowałam
-O Matko...- sapnął Carlos. W jego spodniach zrobiło się małe wybrzuszenie.
-Kendall!- krzyknęłam i wparowałam do pokoju blondyna. Zamknęłam za sobą drzwi. Kend wyszedł właśnie ze swojej łazienki w samym ręczniku.
-Nikita przespała się z Carlosem- powiedziałam prosto z mostu. Zatkało go. Upóścił ręcznik i stał teraz przede mną całkiem nagi. Podeszłam do niego i zaczęłam namiętnie całować. Po chwili ja również pozbyłam się ciuchów. Przespałam się z Kendallem dla zemsty... to zaczyna być chore!

NIKITA:
Spieprzyłam sobie całe życie... ani Nina, ani Kendall mi tego nie wybaczą. Muszę się stąd wynieść, bo będę im tylko przeszkadzać. Wracam do Polski, do taty...
Spakowałam się szybko i wyszłam z pokoju. Zza drzwi Kendalla było słychać dziwne jęki... Nina się mści. Wyszłam z domu i stanęłam na przejściu dla pieszych. Weszłam na nie. Usłyszałam za sobą "uważaj!", a dalej ciemność...

JAMES:
Nikita w bardzo złym humorze wychodziła z domu. Chciałem sprawdzić, co się stało. Wyszła na przejście, ale akurat jechał samochód... potrącił ją. Wyjąłem telefon z kieszeni i zadzwoniłem po pogotowie, a w tym czasie Logan wezwał policję i rozmawiał z tym gościem. Karetka zabrała Nikitę do szpitala. Pojechałem z nimi. W drodze była nieprzytomna. W szpitalu dołączyli do mnie Logan, Kendall,Nina i Carlos. Po dwóch godzinach Nikita się obudziła.
-Co ty chciałaś zrobić? -zapytaliśmy jednocześnie.
-Tylko wam niszczyłam życie, to chciałam się wynieść - odparła.
-No co ty... jesteś dla nas ważna - westchnęła Nina.
-Bardzo - szepnął Kendall. Spojrzeliśmy na siebie porozumiewawczo i wyszliśmy z sali. Zostali tylko Kendall i Nikita.

NIKITA:
Nie.... zostawili mnie z nim. Chcą żebyśmy porozmawiali...
-Nikita... przepraszam cię - złapał mnie za rękę i zaczął gładzić.  - Przepraszam cię za Liz, bo to ona mnie pocałowała, przepraszam że cię zraniłem... wybacz mi.
-To moja wina... dałam się Jamesowi. Gdyby nie to, wszystko byłoby ok... - odwróciłam głowę. - ale ci wybaczę, jeżeli ty mi też.
-Dziękuję... to jak, wrócisz do mnie i będzie po staremu?
-Oczywiście - mocno go przytuliłam. Cholera, wreszcie mogę być szczęśliwa!
-Nikita, jest jeszcze coś o czym muszę ci powiedzieć... Ja dzisiaj z Niną ten teges... - zaciął się.
-Nie szkodzi... ta całą sytuacja jest już za nami. Teraz liczymy się tylko my, a nie James, Liz czy Nina- pocałowałam go namiętnie.

~~*~~*~~
Ludzie, dobrnęłyśmy do końca z tym rozdziałem xd To było... coś xd Od teraz rozdziały piszemy razem ;D
Nina & Justine


poniedziałek, 5 sierpnia 2013

Rozdział 34 cz.V

NINA:

Po trzech dniach lekarze wypóścili mnie do domu. Losek przyjechał po mnie do szpitala razem z Loganem.
-Hej Loggie!- przytuliłam go mocno
-A ja to co?- oburzył się Latynos
-Hej misiek- pocałowaöłam go namiętnie
-Tak lepiej- sapnął gdy się od siebie odsunęliśmy. Logan zabrał moje rzeczy a ja chwyciłam Carlosa za rękę i weszliśmy do auta. Henderson jechał powoli dzięki czemu mogłam podziwiać ulice Los Angeles wczesnym rankiem. W końcu dojechaliśmy do domu.
-Jest tu ktoś?!- wydarłam się na cały głos
-Raczej nie- wtrącił się Logan a ja spojrzałam na niego jak na debila
-Nikita i James chodzą na próby tańca czy coś , Kendall siedzi obrażony na wszystkich w swoim pokoju albo jest na mieście z jakąś tam jego kumpelą a Logan zaraz idzie na randkę. Jednym słowem, chata wolna- Latynos przytulił mnie od tyłu
-To były dwa słowa!- krzyknął Logan z kuchni
-Czepiasz się... - Carlos wywalił na niego język
-Na pewno mnie nie było tylko 4 dni?- zdziwiłam się po ilości otrzymanych informacji
-Na pewno. Nikita pokłóciła się z Kendallem a James jawnie to wykorzystuje- zapewnił mnie mój chłopak
-Chodziło mi o to że Logan idzie na randkę!
-To aż takie dziwne?- spojrzał się na mnie Henderson
-Taaak!- krzyknęłam
-No dzięki -,-
-A z kim idziesz na tą randkę?- wypytywałam go
-Z wnuczką Marie. Bez komentarza! Wychodzę, pa!- powiedział szybko i wyszedł trzaskając drzwiami
-No i jesteśmy sami- szepnął mi do ucha Carlos lekko je przygryzając
-Serio? Dopiero co wróciłam ze szpitala a ty taki napalony?
-Nie moja wina że mnie tak pociągasz kotek- mruknął
-Przystopuj trochę- odsunęłam się od niego
-Ninuś... ploosę- zrobił maślane oczka
-Nie. Ja chcę trochę odpocząć- pozostałam nieugięta
-Mam sprawić, że zmienisz zdanie?- uśmiechnął się cwano
-Powodzenia napaleńcu- pocałowałam go w policzek i weszłam do pokoju Kendalla.
-Nie będę z nikim gadał- mruknął blondas leżący na łóżku. No przyznam szczerze że bardziej zagraconego pokoju jeszcze nigdy nie widziałam
-Ja nie po to- machnęłam na niego ręką i przystawiłam ucho do drzwi. Z zewnątrz dochodziły ciche jęki. Fuu! Nie chcę wiedzieć co tam się dzieje! Odskoczyłam szybko od drzwi i usiadłam koło Kendalla
-Niech zgadnę... Carlos?- spojrzał na mnie
-Nigdy wcześniej nie widziałam bardziej napalonego człowieka- odydwoje się roześmialiśmy
-Maszyna Pena 2000 nigdy nie traci mocy- zażartował blondyn
-Mogę ci coś powiedzieć?- zaczęłam po chwili milczenia
-Jak to tyczy się twojej...
-Słuchaj i bądź cicho- przerwałam mu- Nie rozumiem Nikity. Jesteś wspaniałym facetem. Miłym, zabawnym, rozsądnym, nie napalonym jak niektórzy w tym domu, utalentowany, czuły, wrażliwy i mogę tak dalej wymieniać a James to zapatrzony w siebie debil i egoista. Ja nie wiem co ona w nim widzi- wygłosiłam swój monolog
-Wow... to było... wow- jąkał się blondyn. Posdniósł się do pozycji siedzącej i spojrzał na mnie tymi jego zielonymi patrzałkami
-To wszystko co myślę na ten temat- wzruszyłam ramionami
-Carlos nie będzie zazdrosny?- spytał
-Niby o co? O to że pomagam przyjacielowi?
-Zawsze może sobie pomyśleć że go zdradzasz- przypomniał mi
-Po co mam go zdradzać skoro jestem z nim w ciąży?
-Ty... co?!- zdziwił się
-Będę mieć z Carlosem dziecko. Powiedzieli mi o tym jak byłam w szpitalu- wyjaśniłam
-To super! A Carlos o tym wie?
-Nikt o tym nie wie z wyjątkiem ciebie- spóściłam głowę
-Jestem zaszczycony- uśmiechnął się
-Boje się... a co jak Carlos nie chce dziecka?
-Na pewno chce! W każdym razie ja bym chciał- pogłaskał mnie po policzku. Nasze twarze były niebezpiecznie blisko siebie i nagle... pocałowaliśmy się. Kendall całował inaczej od Carlosa. W jego pocałunku nie było tyle pożądania i dzikości tylko słodycz i delikatność. Głupio mi się do tego przyznać ale spodobało mi się.
-Przepraszam. Brakuje mi bliskości- pierwszy odsunął się Kendall
-Spokojnie. Rozumiem cię. To zostanie naszą tajemnicą- przytuliłam go mocno. Bardzo lubię Kendalla ale dziecko i Carlos... ja sama nie wiem już co robić!
-Swoją drogą całujesz lepiej od Nikity- zaśmiał się blondyn
-Ej! To moja siostra!- trzepnęłam go w ramię i wyszłam z jego pokoju. Zdziwiło mnie, że nigdzie nie było Carlosa. Znalazłam go w swoim pokoju. Leżał na moim łóżku w samych bokserkach.
-Losek..-jęknęłam
-No proszę!
-Nie. W związku nie chodzi tylko o rozmnażanie. Czasem mam wrażenie że ty jesteś ze mną tyko dlatego że jestem dobra w łóżku- usiadłam koło niego
-To nieprawda. Skoro tak uważasz to przystopuję i pokażę ci że naprawdę cię kocham- chwycił mnie za rękę i spojrzał mi w oczy
-Dobrze. A teraz się ubierz- Latynos posłusznie wykonał moje polecenie po czym razem z Kendallem urządziliśmy sobie maraton filmowy...

czwartek, 1 sierpnia 2013

Rozdział 34 cz.IV

Nie zabijajcie mnie za tamten rozdział! Będzie Happy End!

CARLOS:

-Nie.. to nie może być prawda! Nieee!- potrząsałem martwym ciałem Niny
-Carlos... Carlos...- usłyszałem jej szept. To niemożliwe...- Carlos, skarbie...- znowu to samo. I nagle..















































^^











































... Nagle się obudziłem. Leżałem na jej łóżku w szpitalu a Nina delikatnie mną trząsła. To był tylko zły sen... to był tylko sen! Tak! Tylko głupi sen!
-Nina ty żyjesz!- przytuliłem ją mocno na dowód mych słów
-Taak? A czemu miałabym nie żyć?- zdziwiła się
-Śniło mi się że był tu twój ojciec, dał ci truciznę, ja zadźgałem go nożyczkami, policja a jak wróciłem to umarłaś na moich oczach!- powiedziałem na jednym wdechu
-Wow... dusisz- jęknęła a ja ją póściłem. Wtedy Nina walnęła mnie w łeb.
-Au! Za co to?- rozmasowywałem bolące miejsce
-Sprawdzam czy już nie śpisz- powiedziała spokojnie ale po chwili obydwoje się roześmialiśmy.
-Losek?- dziewczyna zrobiła słodką minkę
-Taaak?- spojrzałem na nią dziwnie
-Daj buziaka- zrobiła dzióbek
-Phahahahah xD już się robi- pocałowałem ją namiętnie. Możliwe, że doszłoby do czegoś więcej gdyby Logan nam nie przeszkodził -,-
-Wow.. widzę że wszystko w porządku- zdziwił się na nasz widok
-Taa... znów jesteśmy razem i żyję!- uśmiechnęła się Nina
-To najważniejsze- Logan póścił jej oczko. Mam być zazdrosny?
-Henderson, jedź do domu. Nie ma sensu abyśmy byli tu obydwoje skoro moja księżniczka się obudziła- zasugerowałem
-Wyganiasz mnie? No wiesz ty co!- Logan udał że ma focha
-Obydwoje stąd jedziecie. Dam sobie radę sama a Carlos musi wziąść prysznic- skrzywiła się dziewczyna. Razem z szatynem zaczęli się ze mnie śmiać.
-No przepraszam że się nie wykąpałem bo byłem zajęty ratowaniem swojego związku!- podniosłem ręce do góry w teatralnym geście
-Nie no tak serio, wypad mi stąd- opanowała się Nina. Pożegnała się z Loganem, dała mi buziaka i wyszliśmy z jej sali. Wsiadając do auta Hendersona dyskretnie się powąchałem. Serio potrzebny mi prysznic :/ Po kilkunastu minutach jazdy weszłem z szatynem do domu.
-Jesteśmy!- krzyknął Logan
-I Nina żyje jakby ktoś się przejmował!- dodałem i jak na zawołanie wszyscy wyszli ze swoich pokoi.

środa, 31 lipca 2013

Rozdział 34 cz. III

Justa się ociąga to ja sobie trochę popiszę xd
CARLOS:
O Boże! Zabiłem człowieka! Co ja narobiłem?! Jak nic pójdę siedzieć... Nina mnie... Nina!!! Pobiegłem szybko po lekarzy. Ci widząc co się stało wyprosili mnie z sali i zadzwonili po policję. Mundurówka przyjechała, zrobili kilka zdjęć i zabrali mnie na przesłuchanie.
-Starszy sierżant Zbigniew Marszałek, policja w Los Angeles. Czy to pan zabił niejakiego...- spojrzał w papiery- ...Ronalda Wenckley'a?
-Ja... to był przypadek! On zrobił coś Ninie! Chcę wiedzieć co z moją dziewczyną! Nie powiem nic bez adwokata- zacząłem mówić. Cały się trząsłem od nadmiaru emocji.
-Przede wszystkim nie się pan uspokoi, panie Pena. Pana dziewczyną zajmują się najlepsi lekarze w mieście- usiadł na przeciwko mnie- Pana adwokat będzie tu dopiero za godzinę. Do tego czasu zdąży mi pan wszystko wyjaśnić.
-No więc...- opowiedziałem mu wszystko od początku, jak tylko wszedłem do sali Niny, aż do momentu mojego przyjazdu na komendę.
-Hym.. z tego co pan mówi nie było tam żadnych świadków. Niestety muszę zatrzymać pana do czasu rozprawy w sądzie...
-Hej! Jestem Pati Majewska! Adwokat Peny! Masz mnie wpuścić!- rozległ się krzyk na korytarzu po czym do pomieszczenia weszła jakaś dziewczyna, na oko w moim wieku, ubrana w... garnitur? O.O
-Kim pani jest?- policjant spojrzał na nią jak na debilkę
-Pati Majewska. Adwokat tego tu oto pana- wskazała na mnie
-Dobrze. Zapoznała się pani ze wszystkimi szczegółami?
-Jaka pani. Pati jestem i tak wiesz wszystko co trzeba. Pan Carlos wraca teraz do domu a raczej do szpitala i wraca dopiero na rozprawę sądową- ciągnęła dalej. No trzeba przyznać, że wygadana to ona jest.
-Ale..-policjant próbował protestować  lecz mu przerwano
-Ale wszystko jest poprawne z punktu prawnego- podała mu jakieś papiery i wyprowadziła mnie z komisariatu
-Dzięki. Jesteś na prawdę dobra- uśmiechnąłem się
-Wiem. Inaczej nie zostałabym adwokatem gwiazd w wieku 20 lat-westchnęła- Widzimy się za tydzień - pomachała mi i odeszła. Już ją lubię ^^ Stałem chwilę w osłupieniu a potem biegdm ruszyłem do szpitala.
-Co z nią?!- zdyszany spytałem lekarza wychodzącego z jej sali
-Ona... może nie przeżyć nocy...Przykro mi- lelarz poklepał mnie po plecach. Weszłem do jej sali i złapałem ją za rękę. Była zimna i... nie czułem pulsu. Maszyna monitorująca akcję jej serca pokazywała poziomą linie... ona... nie! To nie może być prawda! Moje łzy kapały na martwe ciało Niny...

wtorek, 30 lipca 2013

Rozdział 34 cz. II

Mam nagły przypływ weny więc trzeba go wykorzystać xd

***

CARLOS:

Nina odpowiedziała mi ciszą. Czyli to prawda. Nie.. ja na to nie pozwole.. nie teraz.
-Proszę nie rób tego- zmusiłem ją by spojrzała mi w oczy- Nie możesz. Kocham cię...- rozpłakałem się
-Potwór płacze bo jego zabawka chce się zabić? Dlaczego?- zaczęła zachowywać się jak małe dziecko
-Bo potwór już nie chce być potworem. Chce się zmienić a tylko zabawka może mu w tym pomóc. Potwór kocha zabawkę i nie chce jej stracić- tłumaczyłem
-Ale jaki to ma sens, skoro zabawka cierpi i nie chce aby potwór zmienił się jej kosztem- oczy jej się zamgliły. Krew ... ona zaraz zemdleje! Zabrałem ją delikatnie na ręce i zaniosłem do auta Logana. Henderson łamał wszystkie przepisy ruchu drogowego ale tu chodzi o życie Niny! W błyskawicznym tępie znaleźliśmy się w szpitalu. Po 30 min lekarz pozwolił mi do niej wejść. Była osłabiona ale powinno być wszystko dobrze. Gdyby nie ja, wykrawiła by się na śmierć. Odzyskała już przytomność.
-Potwór zrobi wszystko aby zabawka już przez niego nie cierpiała- pogłaskałem ją po policzku
-A zabawka zrobi wszystko aby pomóc potworowi i nie dać się znowu skrzywdzić- powiedziała słabym głosem
-Potwór kocha zabawkę...- zacząłem
-...a zabawka kocha potwora. Wróci do niego ale on musi odbudować swoje zaufanie- dokończyła Nina. Uśmiechnąłem się przez łzy
-Przepraszam. Poniosło mnie..  nienawidzę siebie za to, że cię uderzyłem. Przepraszam...- chwyciłem ją za rękę
-Spokojnie. Prawie już nie boli... Może i to głupie ale ja cię kocham i... i chcę do ciebie wrócić- szepnęła.
-Ja też chcę...- pocałowałem ją w czoło. Wtedy do sali wszedł koleś w fartuchu lekarza. Coś mi się w nim nie podobało. Bez słowa wstrzyknął coś Ninie do wenflonu. Odsunął się i czekał. Nina dostała drgawek i znowu zemdlała. O Matko! Co tu się dzieje?! Koleś zdjął maskę i okazało się że to był ojczym dziewczyn. Zabije sukinsyna! Zabije! Chwyciłem nożyczki (były pod ręką) i rzuciłem się na niego. Zaczęliśmy się szarpać i przez przypadek nożyczki wbiły się w jego serce. Upadł na podłogę i zaczął krwawić. Sprawdziłem tętno... nie żyje...

Rozdział 34

LOGAN:
Następnego dnia w domu panowała nerwowa atmosfera. Niki i Kendall wyglądali jakby mieli się nawzajem pozabijać, Maslow był mega szczęśliwy a Carlos... wyglądał jak żywy trup i nie chciał z nikim gadać. O dziwo Nikita nie zauważyła braku swojej siostry.
-Hej, może się gdzieś wybierzemy razem?- zaproponowałem
-Z nią/nim nigdy!- Niki i Kend powiedzieli jednocześnie.
-O co wam tak właściwie poszło?
-Nie twoja sprawa Henderson- warknęła Nikita i poszła do siebie. James potruchtał za nią jak wierny piesek. Kendall zgniótł szklankę w ręce i udał się do swojego pokoju trzaskając drzwiami. Z braku zajęć postanowiłem "ożywić" Carlosa.
-Jak się czujesz stary?- usiadłem koło niego
-Źle... przynieś mi lodu- jęknął. Podałem mu woreczek z kostkami lodu, który przyłożył sobie do krocza. Trzeba przyznać Ninie, że siłę to ona ma xd
-Jaka ulga...- westchnął.
-Chcesz pogadać?- spytałem po chwili milczenia
-O czym? O tym, że jestem skończonym idiotą? Że straciłem jednyną osobę, na której mi tak cholernie zależy? Że nawet nie wiem dlaczego na nią nakrzyczałem? Że to tak cholernie boli?- z jego oczu zaczęły spływać łzy. Ma chłop racje. Nawet gdybym chciał to i tak nie wiem jak mu pomóc.
-Mam pogadać z Niną?- spytałem w końcu
-To i tak nic nie da. Dla niej już nie istnieje...
-Nie załamuj się stary. Wszystko da się naprawić i już moja w tym głowa żeby tak było- poklepałem go po plecach i wyjąłem telefon.
-Co robisz?- zdziwił się Latynos
-Namierzam jej telefon przez GPS, bo raczej nam nie powie gdzie jest- wyjaśniłem
-I co?- zainteresował się Carlos
-Jest na drugim końcu Los Angeles. Jedziemy po nią?- zapytałem
-Ale ja nie wiem co powiedzieć! Muszę się jakoś przygotować!
-Improwizuj- wepchnąłem go do mojego auta i pojechaliśmy pod wskazany adres. Zaciągnąłem Carlosa pod drzwi małego domku, urządzonego w starym stylu. Szczerze mówiąc spodziewałem się nowoczesnej willi. Zapukałem. Otworzyłam nam pani w starszym wieku. Coś koło 60 lat. Wydawała się być miłą staruszką.
-Dzień dobry- uśmiechnąłem się
-Dobry, dobry. Co was do mnie sprowadza, drodzy chłopcy?- głos miała ciepły i bardzo miły
-Szukamy naszej przyjaciółki, Niny- wyjaśniłem
-Ach tak, wejdźcie do środka. Muszę z wami zamienić słówko zanim ją zobaczycie- staruszka zaprowadziła nas do salonu. Usiedliśmy na kanapie a ona na fotelu. Carlos był bardzo zdenerwowany.
-Wasza znajoma przyszła do mnie wczoraj wieczorem. Płakała. Opowiedziała mi o wszystkim. Bardzo ją skrzywdziłeś- ostatnie zdanie skierowała do Latynosa
-Wiem... bardzo tego żałuje- przytaknął
-Na szczęście udało mi się ją pocieszyć. Obiecała, że zadzwoni do ciebie i z tobą porozmawia ale jak widać ją wyprzedziłeś. Wejdź tam i nic nie mów. Poprostu ją przytul. Ona potrzebuje teraz czułości- starsza pani wskazała na drzwi na końcu korytarza. Latynos podbiegł do nich. Chwilę się zawahał i wszedł do środka.
-Mam na imię Marie- odezwała się do mnie staruszka
-Logan- uścisnąłem jej dłoń.
-Jesteś bardzo miłym i przystojnym chłopcem. Masz dziewczynę?
-Niee- byłem zaskoczony pytaniem staruszki
-To dobrze. Chciałbyś się spotkać z moją wnuczką? Ona ciągle narzeka, że jest taka samotna i nikt jej nie kocha..  pasowalibyście do siebie- uśmiechnęła się
-No dobrze, ale..
-Za tydzień, tutaj o 20 będzie na ciebie czekać- przerwała mi Marie i zniknęła w kuchni. W co ja się wpakowałem? O.o

CARLOS:

Szybko podeszłem do wskazanych drzwi. Wziąłem głęboki oddech i wszedłem do środka. W pokoju było całkowicie ciemno. Jedyne światło dawała Jej komórka. Siedziała po turecku na środku pokoju i wybierała czyjś numer. Po chwili rozległ się dźwięk mojego telefonu. Dziewczyna odsunęła urządzenie od ucha i powoli odwróciła się w moją stronę. Płakała. Posłuchałem rady starszej pani. Po prostu do niej podeszłem i przytuliłem. O dziwo się nie opierała tylko wtuliła się we mnie jeszcze mocniej. To będzie ciężka chwila dla nas obojga...  Nie wiem ile trwał nasz uścisk ale w końcu Nina odsunęła się ode mnie.
-Jesteś potworem- wyszeptała. Mimowolnie spojrzałem na czerwono-siny ślad mojej ręki na jej lewym policzku.
-Nie mogę zaprzeczyć ale i też tego nie potwierdzę...- chwyciłem za jej nadgarstki. Syknęła z bólu.
-Zostaw- wyrwała mi swoje ręce. Chyba zabolało ją jeszcze bardziej. Nie posłuchałem. Podciągnąłem rękawy jej bluzy. Z podcięła sobie żyły.
-Musimy jechać do szpitala. Wykrwawisz się na śmierć- byłem przerażony
-Nigdzie nie idę- warknęła
-Ale... zaraz... ty chcesz umrzeć...

Rozdział 33 - część 2.

Ludziska, tak mnie wzięło na pisanie (oczywiście, nie tak gdzie powinnam xd) i mam wenę, i zabrali mi lenia! U mnie pada, nie ma co robić, brat ma szlaban, więc komp jest mój ^.^ Zapraszam na drugą część:

~~*~~*~~
KENDALL:
Jak zobaczyłem Nikitę i Kendalla to coś we mnie pękło. Kompletnie nie wiedziałem co mam zrobić. Moja walka już skończona, Maslow odniósł sukces i będzie chodził dumny jak paw.
-Cześć - warknąłem na Logana, który akurat siedział obrażony na Carlosa w salonie. Ten zaś grał na play Station i niczym się nie przejmował. 
-Co ci? - zapytał zdezorientowany Henderson.
-Nic, po prostu oddałem Jamesowi mój największy skarb - odparłem i pobiegłem do swojego pokoju.
Nie miałem ochoty z nikim rozmawiać. Wydawało mi się, że Nikita jest delikatna, nie potrafi nikogo skrzywdzić. Jednak się myliłem.

NIKITA:
Chyba mój plan nie  wypalił, bo Kendall zamiast coś zrobić siedzi w swoim pokoju i nie ma zamiaru stamtąd wyjść, za to James chodzi za mną krok w krok. Wreszcie, kiedy pan Schmidt raczył wejść do mojego pokoju, gdzie siedział też James, co mnie okropnie denerwowało.
-Nikita - zaczął siadając na moim łóżku - przepraszam za to wszystko, co ci zrobiłem złego. Po prostu zrozumiałem, że przeszkadzałem tobie i Jamesowi. Jeżeli na prawdę się kochacie, to nie będę wam przeszkadzał - rzucił krótko i wyszedł. Chciałam go zatrzymać, ciągle wołałam jego imię, ale jak do ściany. Wtedy James bez zastanowienia podszedł do mnie i pocałował. Wtedy go odepchnęłam i poszłam do Kendalla.
-Wiesz, wcale nie musimy kończyć naszego związku gdyby nie ty i ta twoja ździra! - warknęłam.
-Nie musiałaś całować Jamesa! - wstał.
-A ty tej twojej laski! Nie usłyszałam przepraszam! Chcesz? Masz! Żegnam! Ty to skończony rozdział w moim życiu! - krzyknęłam i wróciłam do swojego pokoju.

 

Rozdział 33.

KENDALL:
Po tej całej aferze w domu chciałem troszkę ochłonąć. Nikita poszła z Maslowem, Logan wybył do jakiegoś baru, a ja nie miałem ochoty na siedzenie z tym idiotą Carlosem. Zadzwoniłem do mojej przyjaciółki, Liz, żeby się ze mną spotkała. Dawno się nie widzieliśmy, a ja musiałem wyrzucić z siebie wszystko, co mi leży na sercu.
Umówiliśmy się w kawiarni.
-Kendall, powiedz co się stało, bo nie wyglądasz na szczęśliwego - zaczęła naszą rozmowę, kiedy kelner podał nam nasze kawy.
-Mój najlepszy kumpel próbuje rozpieprzyć mój związek - odparłem chowając twarz w dłonie. - A ja tak bardzo kocham Nikitę...
-Kendall, nie wiem co on dokładnie robi, ale ty nie możesz się totalnie załamywać. Jeżeli on chce ją wyrwać, a ona nie jest zdecydowana w uczuciach, to prędzej czy później cię zostawi. Musisz o nią zadbać i pokazać mu, że jesteś od niego lepszy.
-Dzięki, na serio mnie pocieszyłaś - mruknąłem niezadowolony. Wtedy do jeszcze pustej kawiarni weszli James i Nikita.
-O wilku mowa - zdziwiła się Liz. Szczerze? Spodziewałem się tego. Typowe love story. Ja jestem tylko tymczasowy, potem jakaś kłótnia, a na koniec słyszę, że niczym dla niej nie byłem!
Patrzyliśmy jak siadają przy stoliku i piją koktajle. Maslow cały czas próbował złapać ją za rękę, objąć, ale na szczęście ona mu się nie dawała. Chyba mogłem odetchnąć z ulgą...

NIKITA:
Maslow zaczął mnie już wkurzać kompletnie mu już odbiło... nareszcie wyszliśmy z tej kawiarenki, bo dłużej bym nie przeżyła. Kiedy wsiadaliśmy do samochodu, mieliśmy idealny widok na drzwi. Wtedy wyszli stamtąd Kendall i ta dziewczyna. Chwilę stali i rozmawiali, ale w pewnym momencie... pocałowali się. Nie czekając na to, co się potem wydarzy, kazałam Jamesowi jechać szybko do domu, zanim wróci Kendall. Objaśniłam mu po drodze cały plan. Maslow zaparkował na podjeździe i wysiedliśmy z auta. W tym momencie nadchodził Kendall, całkiem zadowolony.
-To nic nie znaczy - szepnęłam do Maslowa i wtopiłam się w jego usta. Całował tak dobrze, że w końcu było to dla mnie czymś więcej. Całowaliśmy się co raz namiętniej i zachłanniej. Kątem oka spojrzałam na Kendalla i tak go obserwowałam. Chwilę stał zszokowany, potem kopnął wkurzony w kamyk, widać, jak z oka popłynęła pojedyncza łza, a potem wrócił do domu z trzaskiem drzwi. Boję się, że jednak nasz związek się rozpadnie na kawałki...
~~*~~*~~
People!
jak za pewne widzicie, się sypiemy .___. rozdziały co raz krótsze, a to dlatego, że.. nie chce mi się pisać xd może Nina wymyśli coś ciekawego, bo ja umiem pisać tylko katastrofy >.<
Czy ktoś z was ma jakiś ciekawy pomysł? Rozmyślę każdy i na pewno jakiś się pojawi w treści ;*
Justine ;*

niedziela, 28 lipca 2013

Rozdział 32.

Hejo ludziska! Co tam u was? Dawno mnie tu nie było... zapraszam na rozdział!
***
NINA:

Zabije Maslowa gołymi rękami jak rozwali związek Niki i Kendalla! No do czego to doszło! Ten koleś jest skończonym idiotą! Jak on może odbierać dziewczynę swojemu najlepszemu kumplowi?!
-Ninuś, uspokój się- powiedział do mnie Carlos. Od ponad godziny chodziłam w tą i  z powrotem po kuchni i wrzeszczałam na Maslowa.
-Nie!- byłam na prawdę wściekła. Carlos zamilkł i poszedł do salonu. Włączył Play Station i zaczął grać w jakąś strzelaninę.To rozwścieczyło mnie jeszcze bardziej.
-Carlos! Jak możesz?!- stanęłam obok niego
-Ale o co ci chodzi?- udawał niewiniątko i grał dalej
-Powinieneś mnie uspokoić lub pocieszać a nie grać sobie w najlepsze!
-Z tego co mi wiadomo robiłem to przez godzinę ale nie poskutkowało, a poza tym nie powinnaś wtrącać się w życie uczuciowe swojej siostry- odparł spokojnie
-I ty niby jesteś moim chłopakiem tak?- zaraz chyba coś rozwalę...
-Skoro ci nie odpowiadam to po prostu ze mną zerwij- on sobie chyba żartuje! I powiedział to z takim spokojem w głosie ...
-Dobra! Tylko żałuje że straciłam z tobą dziewictwo! -zaraz go uderzę...
-Ej! Bez takich wyzwań!- rzucił Kendall. Dopiero teraz zauważyłam że razem z Hendersonem obserwują nas i jedzą popcorn .Jednak ani mi, ani Carlosowi oni nie przeszkadzali
-Ja na szczęście swój pierwszy raz mam już dawno za sobą. Idź, może znajdziesz lepszego w łóżku ode mnie!- dopiero teraz na mnie spojrzał i podniósł ton głosu
-Ja nie puszczałam się na prawo i lewo po tym jak mnie zostawiłeś! To tobie uderzyła sodówka do tego pustego łba!- wraca moja stara i agresywna natura...
-Tak?! To po co do mnie wracałaś?! Jesteś debilką, która nie umie sobie poradzić z rodzinnymi problemami i wtrącasz się w sprawy innych bo boisz się rozwiązywać własne problemy!!- wrzasnął. To zabolało... nie dość, że wygląda jak potwór to jeszcze ma cholerną racje... z moich oczu zaczęły wypływać łzy.
-Myliłam się co do ciebie. Jesteś skończonym idiotą niewyżytym seksualnie i czekasz tylko na okazje aby zaliczać kolejne panienki- przestałam krzyczeć. On nic nie powiedział tylko dał mi w twarz. Strzelił mi z liścia. Policzek palił mnie niemiłosiernie a z oczu lały mi się łzy. Carlos jest prawdziwym potworem w ciele przystojnego Anioła. To nie fair... Logana i Kendalla zatkało. Mój gniew narastał z każdą chwilą. Z całej siły kopnęłam go w krocze i pobiegłam do swojego pokoju. W kilka minut spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy, napisałam list do Niki i wyszłam z domu, mijając po drodze skulonego z bólu Latynosa. Przez kilka godzin błąkałam się po mieście. Chciałam uciec gdzieś, gdzie nikt mnie nie znajdzie. Gdzie będę bezpieczna. Wtedy mnie olśniło. Kiedyś ta miła aptekarka dała mi swój adres. Powiedziała że mam się z nią skontaktować jak będę chciała porozmawiać. Teraz jest odpowiednia chwila na to. Stanęłam przed jej domem i nacisnęłam na dzwonek.


"Droga Nikito,
Wybacz ale ja tak nie mogę. Wiem, zostawiam cię samą ale jesteś już dorosła. Poradzisz sobie. Ja sobie nie poradziłam....Logan i Kendall... może nawet... Caarlooss... powiedzą ci co się stało. Czasem warto dowiedzieć się o sobie kilka ciekawych i niezbyt miłych rzeczy. Nie dzwoń do mnie. Wyłączam telefon do odwołania. Jak doje do siebie to się odezwę. I mam do ciebie ogromną prośbę... a właściwie dwie...
1) zaopiekuj się Kubusiem...tutaj będzie mu lepiej...
2) nie obwiniaj za to Jego. To tylko i wyłącznie moja wina. Niepotrzebnie robiłam z igły widły i stało się...

Pewnie uznasz, że to normalne, że jak tylko pojawia się problem to ja uciekam... ale taka jest prawda i ja inaczej nie umiem. Dla mnie Big Time Rush to już skończony rozdział w życiu. Zatrzymam się u znajomej w Los Angeles. Nie szukaj mnie. Pamiętaj że cię kocham,

Siostra Nina ;**

P.S nie mów nikomu o tym liście. Powiedz że gdzieś wyjechałam czy coś i nie wiesz dlaczego...

****
No i to by był cały rozdział. Wróciłam i teraz biorę się za nadrabianie zaległości na blogach ;d Nie zabijcie mnie za ten rozdział!

Całuski, Nina ;**

wtorek, 23 lipca 2013

Rozdział 31.

Ludzie, zwariowałyśmy... mamy taką wenę na tego bloga, że nie ma przebacz.... te 20 rozdziałów do 50 zleci szyyybciutko ^^ A teraz zapraszam na nowy rozdział ^^

***
NIKITA:
 Pięknie... Pan wielki Schmidt wspaniały się fochnął T.T Ale jak tak woli... mam jeszcze Jamesa... właśnie, James... To o niego chodzi Kendallowi. W końcu zaczęłam mieć mieszane uczucia...
-Nikita, może wyjdziemy gdzieś dzisiaj? -rzucił Kendall. Wreszcie się do mnie odezwał.
-Nie wyjdziecie, bo idziemy dzisiaj na salę - Maslow wyciągnął mnie z domu za rękę i tyle widziałam się z Kendallem.
-Co robisz debilu -wyrwałam mu się i pobiegłam w stronę drzwi, ale on był zbyt silny, i złapał mnie zanim zdążyłam uciec.
-Nikita, obiecałaś mi to - mruknął niezadowolony.
-Dobra, ale dzisiaj mamy wrócić tak, żebym mogła iść z Kendallem chociaż na jakiś spacer, ok?
-okey, więc chodź bo szkoda czasu - otworzył mi bramkę. Wtedy stanęli przed nami Nina, Carlos i Logan. Nina i Los się śmiali, a Logan szedł za nimi niezadowolony.
-Co się stało? - spytałam szatyna.
-Lekarz stwierdził, że Ninie nic nie grozi i może iść do domu. Siedziałem na korytarzu, a doktor chciał dać im wypis i wszedł do sali, kiedy oni tam się ekhem, i ja jeszcze dostałem za tu burę, że ich nie pilnowałem... - zrobił minę obrażonego dzieciaka.
-Biedaku - poklepałam go po ramieniu i poszłam za Jamesem. Nina z Losem gapili się na nas z minami WTF? a usłyszałam tylko jak Logan mówił "Jak James nadal będzie ją tak nachodził, Kendall i Nikita długo nie przetrwają, Maslow dopnie swego..". Nie przejęłam się zbytnio tymi słowami, bo nie dam się tak łatwo Jamesowi. Wiem, że może mu się podobam, ale co z tego, ja mam chłopaka... którego kocham. To oni tak na prawdę zmienili moje życie, gdybym z nimi nie wyjechała, pewnie przez ojczyma bym się w sobie zamknęła na wieki... Dzięki nim moje życie się zmieniło, mogłam się wreszcie wyzwolić. Wreszcie poczułam się nieograniczona, wolna, mogłam robić co chciałam. Ale jedno mnie martwiło. tata. ten prawdziwy, który zaproponował nam studia w Polsce. Wakacje się skończą dopiero za dwa miesiące, bo kończy się lipiec.Z moich zamyśleń wyrwał mnie Maslow. Nawet nie zauważyłam,jak stanęliśmy pod salą. James kazał mi się przebrać. wykonałam jego polecenie i za chwilę weszłam do sali w przylegającej do ciała bluzce odsłaniającej brzuch i krótkich szortach. Dzień był niemiłosiernie gorący, a Maslow nie miał żadnego Stopa. ciągle mieliśmy tańczyć i to w dodatku ten moment w naszym układzie, że jesteśmy dość blisko siebie...

Tak spłynął nam cały dzień. W zasadzie wyszliśmy wcześniej niż wczoraj bo obiecałam Kendallowi, że wyjdziemy chociaż na krótki spacer. Maslow zaproponował dzisiaj koktajle owocowe. Spojrzałam na zegarek - była 18:05. Zgodziłam się. Weszliśmy do tej samej kawiarenki co wczoraj. James zamówił koktajle i usiedliśmy do stolika. Rozglądnęłam się po sali. W kącie siedział Kendall z jakąś dziewczyną...

***
Siemka ludzie! Notka nie była dodawana przez jakiś miesiąc, ale się zmobilizowałam i ją dodałam! jak zwykle krótka i nudna, ale niech będzie xd Jestem ciekawa co wymyślicie w sprawie Kendalla i tej dziewczyny xd będzie mega zamieszanie xd 

A więc nexta napisze Nina więc będzie o niebo lepszy xd
Justine ;*

sobota, 6 lipca 2013

Rozdział 30

Łooo rany o.O to już 30 rozdział :O Ale to szybko zleciało..

ROZDZIAŁ 30

Nina:

Czułam się... dziwnie. Niby nie chciałam tego dziecka ale teraz czuje się taka pusta i samotna... I do tego lekarze powiedzieli, że mogę mieć problemy z ponownym zajściem w ciąże. Carlos udawał twardego ale widziałam że go to zabolało. W końcu na 99% kolejne dziecko byłoby jego.
-Hej- wszedł do mnie do pokoju.
-Heeej- przytuliłam go mocno. Latynos powoli wypełniał pustkę we mnie.
-Jak się czujesz?- spytał. Widziałam w jego oczach ból i troskę.
-Nie za dobrze- usiadłam po turecku na łóżku. Carlos usiadł koło mnie.
-Mogę ci jakoś pomóc?- dopytywał się Latynos
-Nie zwrócisz mi dziecka- zakpiłam
-Ale za to mogę stworzyć nowe- uśmiechnął się tajemniczo.
-Słyszałeś że to nie będzie takie proste- przypomniałam mu
-Ja mam duużo chęci i siły. Będziemy próbować aż do skutku- zbliżał się do mnie
-Chcesz abym padła ci tu z wycieńczenia? Ja nie jestem taka napalona jak ty- zaśmiałam się. W jego oku pojawił się dziwny błysk. Moja cicha podświadomość wiedziała co to oznacza. Jednak ,jak to ja, palnęłam coś głupiego -,-
-Mam ochotę na parówkę
-Serio?- Carlos wybuchł śmiechem i nie mógł się opanować.
-Ej! Ja mówie serio!- strzeliłam focha
-Moja parówka ci wystarczy?- nabijał się ze mnie
-A co jak nie?- wywaliłam na niego język
-Pójdę po posiłki w postaci parówki drobiowej kupionej w Biedronce!- śmiał się dalej. Nie umiał przestać -,-
-Założe się że Logan ma lepszą od ciebie- postanowiłam pomóc mu w opanowaniu śmiechu
-Coo?!- poderwał się gwałtownie
-To co słyszałeś!- wywaliłam na niego język
-Serio chcesz się założyć?- zrobił podejrzaną minę.
-Tak- stawiałam na swoim
-Loooogaaaaan!!!!- wydarł się Latynos
-Ej!- uciszałam go. Zaczynam się bać o.O
-Co jest?- do pokoju wszedł szatyn
-Nina jest ciekawa czyja "PARÓWKA" jest lepsza, moja czy twoja- Latynos wstał i spojrzał porozumiewawczo na  Hendersona
-Spoko- mruknął Logan i obydwoje ściągnęli spodnie. Siedziałam na łóżku z miną "WTF?!" i gapiłam się na nich. Zabierali się właśnie za bokserki. Powoli zsówali je w dół a ja zamknęłam oczy i zasłoniłam je dodatkowo rękami. Byłam przerażona. Po chwili 2 pary bokserek wylądowały na mojej głowie.
-Otwórz oczy. W końcu zakład to zakład- nalegał Carlos
-Pojebało?! Chcesz żebym miała uraz do końca życia?- wydarłam się
-Ej!- obraził się Logan- Otwieraj te oczy i mów kto ma lepszego!- pospieszał mnie szatyn.
-Poddaje sie! Załużcie te gacie! Chociaż... tylko ty Logan zakładaj i wypieprzaj z mojego pokoju zboku!- postanowiłam. Z mojej głowy zniknęły jedne bokserki po czym ktoś opóścił mój pokój a druga osoba zamknęła drzwi na klucz. Z lekkim lękiem otworzyłam oczy i ujrzałam przed sobą Logana 0.0
-Caaarlooosss!!!- schowałam się pod koudrę i zamknęłam szczelnie oczy. Logan się ubrał i wyszedł a do środka wszedł Latynos.
-Zabije!- rzuciłam się na niego. Jednak on był silniejszy i nasze pozycje się zmieniły. Ja leżałam pod Latynosem a on na mnie trzymając moje ręce zdala od niego.
-I co teraz mądralo? Wygrałem zakład?- zaśmiał się
-Tak- mruknęłam
-A nagroda?- upomniał się. Dałam mu buziaka w usta
-Tak mało?- jęczał
-Za kare- wywaliłam na niego język
-Ty...- ugryzł mnie w język po czym zaczął mnie namiętnie całować. Cuż miałam robić? Poddałam się i pozwoliłam aby pieścił moje podniebienie. Zauważyłam w jego bokserkach lekką wypukłość. Zaśmiałam się pod nosem. Szybko pozbyliśmy się reszty ubrań i zajęliśmy robieniem Carlosa Juniora xD

****

Rozdział krótki ale meeeeeeega zboczony xD  Następny napisze Justa a ja idę na odwyk xD Pozdrawiam z psychiatryka,

Nina Rusherka xoxoxo

Rozdział 29. + odwieszamy bloga!

NIKITA:
Boże... Nina poroniła... jak to się mogło stać?!
-Uspokój się już - Kendall próbował mnie objąć. - Nie wrócisz jej tego...
-Ale mogłam ją przed tym uchronić...!
-Nikita, ona sama powiedziała, że nie chce tego dziecka... może to i lepiej dla nas - westchnął Carlos.
-A ciebie czemu tam nie ma do cholery!? - wrzasnęłam na Latynosa. - Ona tam sama, a ty tu tylko wzdychasz!
-Nikita... uspokój się - próbował uspokoić mnie Kendall. 
-Ludzie, sorry, ale ja mam wizytę u lekarza za 5 minut - dodałam i szybko się od nich oddaliłam... Poszłam do.... ginekologa.

Zeszło mi niedługo.... za chwilę wróciłam do domu. Z papierami.
-Kendall, musimy pogadać - pociągnęłam blondyna za rękę i zaprowadziłam do swojego pokoju. Rzuciłam w niego papierami od lekarza i spojrzałam przez okno. Spojrzałam raz na niego. uśmiechnął się.
-To prawda? - odłożył papiery na bok.
-Prawda... nie będziemy rodzicami - Kendall wstał i próbował mnie objąć.- Jeszcze jedna sprawa - odepchnęłam go od siebie - nie było zaręczyn - wręczyłam mu pierścionek i wyszłam z pokoju. Chyba był troszkę zawiedziony... Weszłam do kuchni i wypiłam całe mleko jakie tylko było... uwielbiam je ^^
-Nikita, mogę mieć do ciebie prośbę? - do pomieszczenia wparował James. Myślałam, że jeszcze został w szpitalu z Niną, Carlosem i Loganem... jak widać nie.
-A o co chodzi? - zapytałam dalej nie wiedząc o co chodzi.
-O to - Maslow wręczył mi ulotkę. Chodzi o konkurs taneczny. Do wygrania 100 000 $ na dowolny cel charytatywny. Może to być jakaś instytucja, szpital, hospicjum bądź osoba prywatna.
-Proooszę - zrobił maślane oczka, kiedy oderwałam oczy od ulotki.
-Egh... dobra. Ale tylko tyle. - odpowiedziałam odkładając karton do lodówki. 
-No to może jutro próba z moim prywatnym trenerem? - zaproponował. Przytaknęłam, szatyn wyszedł z kuchni zadowolony.  Cały dzień spędziłam na oglądaniu telewizji... późnym wieczorem wrócili Nina, Carlos i Logan. Kendall nie wyszedł z mojego pokoju do teraz.
-Dobranoc - pożegnałam się z nimi i weszłam do swojego pokoju. Kendall zasnął na moim łóżku xd
Położyłam się obok niego i zasnęłam...

***

Gdy rano się obudziłam, Kendalla nie było... pięknie, teraz będzie mnie unikał =.= Zeszłam na dół, gdzie już czekał James.
-Szybko Nikita! Mało czasu dużo pracy - popędzał mnie i wszędzie za mną łaził. Przez całe śniadanie nawijał o tym, co będziemy tańczyć i wgl... -.- gość mnie zirytował xd Pobiegłam na górę się przebrać, i akurat musiałam wpaść na Kendalla, kiedy wyszłam...
-Ja idę z Jamesem na siłownię czy coś takiego.. pa - cmoknęłam go w usta i pobiegłam do Maslowa. Czekał w samochodzie.

Próba z jego trenerem była całkiem spoko, opracowaliśmy wstęp, wiemy co chcemy zatańczyć. Choreografia jeszcze nie została opracowana, ale jakoś damy radę, jak to powiedział James.
-Może pójdziemy na kawę? - zaproponował, kiedy wyszliśmy z sali tanecznej.
-Z przyjemnością - odpowiedziałam. Zostawiliśmy nasze torby w samochodzie i poszliśmy do pobliskiej kawiarenki. Było bardzo miło... Po godzinie 21 wróciliśmy do domu.
-Martwiłem się... nie odbierałaś telefonu - powitał mnie Kendall z miną zmartwionego męża -.-
-To bardzo fajnie, że się martwisz, ale jestem dorosła - odparłam i cmoknęłam go w usta. Blondyn zlustrował Jamesa wzrokiem.
-Mam nadzieję że miło się bawiliście - odwrócił się ode mnie i poszedł na górę. Chwilę zostałam jeszcze z chłopakami na dole, a potem poszłam się wymyć i spać :3

***

Ludziska! Odwieszamy bloga! Dostałam weny <3
I to by było na tyle :D
nexta napisze Nina  więc będzie lepszy xD
Justine :**

poniedziałek, 1 lipca 2013

Bardzo ważna informacja...

Z racji, że nie mamy weny na tego bloga,
zostaje on zawieszony. 
Teraz jest moja kolej na napisanie rozdziału, więc jak będę miała pomysł, to go napiszę, i szybciutko dodam... 
Bardzo przepraszamy, 
Justine & Nina :*

środa, 26 czerwca 2013

Rozdział 28

NINA:
Cała zapłakana stanęłam przed domem Vivienne. Zadzwoniłam do drzwi. Po chwili stanęła w nich zaspana brunetka.
-O jeju... wchodź Nina- zaprosiła mnie do środka- Co się stało?- spytała jak siedziałyśmy już w salonie. Opowiedziałam jej o całym zajściu a ona mnie mocno przytuliła.
-Będzie dobrze. Musicie poważnie porozmawiać i tyle. Jeśli cie kocha to zrozumie- i wtedy zadzwonił mój telefon.
-Odbierz- szepnęła. Zrobiłam co kazała. Nacisnęłam zieloną słuchawkę.
-Halo?- odebrałam drżącym głosem
-Błagam cię nie rozłączaj się- usłyszałam błagalny głos Losa
-.....
-Nikita mi wszystko powiedziała. Przepraszam cię. Źle zrobiłem . Powinienem pomyśleć zanim coś zrobię- rozgadał się
-Jednak padło o kilka słów za dużo- przypomniałam mu
-Wiem... to ze złości... przepraszam kochanie... nie wiem co mnie napadło...
-Naprawdę o mnie tak myślisz?
-Nie! W sumie to można powiedzieć że mówiłem sam o sobie...
-Carlos?
-Tak?
-Co z tym dzieckiem? Ja go nie chce...
-Będę je traktował jak swoje własne- po jego odpowiedzi się rozpłakałam. Vivi przejęła mój telefon a ja zasnęłam na jej kanapie. Obudziłam się w ramionach Carlosa. Ucieszyłam się na kego widok. Leżeliśmy na kanapie w salonie Vivi.
-Hej słońce- przywitał mnie Los
-Heej- ziewnęłam
-To co z nami?- spytał po dłuższej chwili milczenia
-Wróce do ciebie ale zaręczyn narazie nie przyjmuje- westchnęłam
-Dobrze, dziękuję- cmoknął mnie w usta. Wstanęliśmy i zjedliśmy śniadanie zrobione przez Vivi. Zostawiła karteczkę że idzie do pracy. Odpisalam jej że ma potem do nas wpaść. Zabrałam swoje rzeczy i wróciliśmy do naszego domu.
-Ninaaa!- rzuciła się na nas Nikita
-Musze do łazienki- wykręciłam się. Ja tak nie moge... musze usunąć to dziecko...
-Gdzie jest ta DZIWKA?!- usłyszałam głos.... o-oł... wywarzył drzwi i wytargał mnie za włosy i rzucił na podłogę. Zaczął mnie kopać po brzuchu i całym ciele.
-Aaaaaa!- wrzasnęłam gdy poczułam coś w środku brzucha.
-O matko! Ona krwawi z ....- zaczęła Niki.Chłopacy ledwo co odciągnęli go ode mnie. Najgorsze jest to że mama po prostu stała i patrzyła jak ojczym mnie kopie a ja się wykrwawiam. Niki zadzwoniła pod 112. Ojczyma wzięli na komisariat a mnie do szpitala. Na mienscu okazało się że poroniłam...
***
I mamy już 4 rozdział w ciągu dwóch dni! PARTY HARD! WOO HOO! POZDRAWIAMY,
NINA I JUSTINE ;**

wtorek, 25 czerwca 2013

Rozdział 27.

NIKITA:
Chciałam wejść do pokoju Niny. Drzwi były otwarte. Przez malutką szparkę ujrzałam Carlosa rzucającego w nią paczką prezerwatyw... Jak ta chamota tak może! Kiedy wyszedł wkurzony z pokoju pękłam i chciałam mu to wszystko powiedzieć...
-Carlos! Do mojego pokoju i to już, albo inaczej będziesz miał do czynienia z moim atakiem gniewu, a tego nie polecam! - krzyknęłam na całe gardło a Los znalazł się w moim pokoju. Weszłam tam najgłośniej jak się dało i stanęłam tuż przed nim.
-Słucham, co masz mi do powiedzenia o tej dziwce - warknął wkurzony.
-O tej DZIWCE?! A ty z iloma laskami spałeś kiedy byliście ze sobą? Z iloma znalazłeś się w łóżku nachlany podczas jakiejś imprezy?! - jego mina diametralnie się zmieniła i spuścił głowę. Chyba trafiłam w czuły punkt. Nie zwracając na to uwagi ciągnęłam dalej: -A ilu zrobiłeś dziecko co?
-Może przespałem się z kilkoma dziewczynami! Ale wtedy byłem głupi! To Nina mnie zmieniła, a teraz dała mi jeszcze dowód na to, jak bardzo mnie kocha, wiesz? Takie małe odwzajemnienie! - jego oczy zalały się łzami.
-Carlos, nie pomyślałeś, że ona też nie chciała tego dziecka? - spytałam już trochę spokojniej, aby jego mózg zaczął pracować i przypomniał sobie parę faktów.
-To po co spała z jakimś gościem?!
-Nie pamiętasz, jak byłyśmy w szpitalu?! Nie pamiętasz co się przed tym stało? Żadna z nas tego nie chciała, ale WY do tego dopuściliście! Więc w pewnym sensie to jest twoje dziecko! - warknęłam.
-Ja.... muszę ją przeprosić - szepnął i wybiegł z pokoju. Szybko wyszłam za nim. Nina wychodziła ze swojego. Na jego prośby i błagania nie reagowała... Jak zawsze zgrywa niedostępną -.- Wyszła z domu niewzruszona....
-Co ja mogę zrobić? - jęknął latynos.
-Wytrzeźwieć - odpowiedziałam i wróciłam do pokoju uśmiechnięta. Moja mina znów się zmieniła, bo na łóżku siedział Kendall z moim testem...
-Co to?! - popatrzył na mnie spokojnym wzrokiem. Jednak z każdą sekundą kiedy dłużej się mu przyglądałam wyglądał jakby bał się odpowiedzi.
-Test ciążowy - odpowiedziałam.
-Teraz mi mówisz - westchnął spuszczając głowę.  -Wtedy kiedy musieliśmy się pokłócić...
-Kendall, ja go dopiero dzisiaj wykonałam... Widzisz wynik... Miałam takie obawy wcześniej, ale bałam ci się powiedzieć, bo byś mnie zostawił, bo dziecko zniszczyłoby twoją karierę...
-Nigdy bym cię nie zostawił dla jakiś głupich piosenek... Ale powiedz mi jedno SZCZERZE... To dziecko jest moje?
-Ty się jeszcze głupio pytasz bałwanie... Jasne że tak.
-Nikita... ja cię przepraszam za ten tatuaż... ale ja je bardzo lu... - nie dokończył bo zatkałam mu usta pocałunkiem...
-Czyli mi wybaczysz?
-Jasne głuptasie - odpowiedziałam i znów wtopiłam swoje usta w jego... nasze następne chwile były słodką tajemnicą...

***
Ludzie! To już 3 rozdział dzisiaj ;d straaasznie nam się nudzi ;d  Ale mam nadzieję na komcie... ten mi wyszedł kiepsko, ale Niny wam to zrekompensuje :3 
Justine :*

Rozdział 26

Nie wierzcie Justine... to ona pisze lepiej ode mnie!

****

NINA:

Wyszłam z pokoju Niki i poszłam do siebie. Po drodze wpadł na mnie Carlos...
-Nina! Proszę cię daj mi to wszystko wyjaśnić!- padł na kolana i zaczął mi się tulić do nóg.
-Nie- prawie bym się zgodziła ale tym razem mocno przesadził. Nie dam się tak łatwo
-Błagam- miał łzy w oczach
-Nie- z zaszklonymi oczami weszłam do swojego pokoju i trzasnęłam drzwiami. Carlos siedział i jęczał pod moim pokojem do pierwszej w nocy a potem chyba zasnął. Zaczęłam myśleć o ciąży Nikity. W sumie to ja też dawno nie miałam okresu... I jeśli dobrze licze to.... o nie!!! To nie może być prawdą!!! Wyszłam przez okno z pokoju i cała zapłakana pobiegłam do apteki.
-Dwa testy ciążowe proszę- podeszłam do aptekarki. Była to kobieta w sędziwym wieku i wydawała się całkiem miła.
-Proszę. Jakbyś chciała porozmawiać to zadzwoń do mnie- podała mi testy i karteczkę
-Dziękuje- zapłaciłam i wyszłam z apteki. Wytarłam łzy z policzek i wróciłam do domu. Tam spotkała mnie niemiła niespodzianka -,- Carlos leżał na kanapie z pustą butelką wódki w ręce. Ja już nie mam na niego siły. Zauważyłam kawałek opatrunku na jego ręce. To pewnie ten jego nowy tatuaż. Z czystej ciekawości  podwinęłam rękawek jego T-shirtu i oderwałam kawałek plastru. Był to napis. "Namiary" (tak mówi moja pani od religii xD) na jego ulubiony cytat z Biblii. Zrobiło mi się głupio ale i tak byłam na niego zła. Spojrzałam na zegarek- 6:30 am. Weszłam do pokoju Nikity. Już nie spała.
-O jak super- podskoczyła do mnie i chciała zabrać testy ale jej na to nie pozwoliłam
-Jeden jest mój- warknęłam. Poszłyśmy do (osobnych) łazienek i wykonałyśmy test. Wróciłam do pokoju Niki.
-Na raz, dwa, trzy... Pozytywny!- powiedziałyśmy razem. Nie.. to mie może być prawda.... Carlos mnie zabije! Rozpłakałam się.
-Jestem za młoda na matkę! Tak nie może być!- panikowała siostra
-Przynajmniej Kendall jest ojcem- mruknęłam
-Coo?! Chcesz pwiedzieć że zdradziłaś Carlosa?- zdziwiła się
-Nie! Nigdy bym tego nie zrobiła! To dziecko najprawdopodobniej jest....ojczyma.. - znów się rozpłakałam
-Ja poerdole....- wymsknęło się Nikicie
-Nie chce tego dziecka. Co ja mu potem powiem że gdyby nie gwałt to by nie istniało? Carlos mnie zabije jak się o tym dowie- teraz ja spanikowałam
-Ninuś.. już dobrze- pocieszała mnie Niki- Narazie nikomu o tym nie powiemy dobrze?
-Mhm...- mruknęłam. Przytuliłyśmy się i ogarnęłyśmy. Zabrałam swój test i poszłam do siebie. Zostawiłam go na łóżku i poszłam do łazienki się przebrać.
-Idziemy na spacer?- weszła do mnie Niki
-No okej- zabrałam telefon i wyszłyśmy. Miałam dziwne przeczucie że coś się dzisiaj stanie. Przeszłyśmy się do parku.
-Nina! - podbiegła do mnie brunetka
-Vivi! Kochana jak ja cie dawno nie widziałam!- przytuliłam ją mocno.
-Haha xD ja ciebie też. Opowiadajcie co tam u was- usiadłyśmy we trzy na ławce i opowiedziałyśmy jej wszystko od początku aż do teraz
-Ou... no to nie macie za ciekawie :/ -stwierdziła
-Mhm..  mów co u ciebie- uśmiechnęłam się lekko
- No więc mieszkam w LA i pracuje w radju
-Ale fajnie- zachwyciła się Niki
-Nom. Miałam okazje poznać troche Jamesa- zaśmiała się Vivi
-Słyszałam. Chwalił się że cie poznał- przytaknęłam
-Fajnie było ale muszę już zmykać. Paa- Vivienne pożegnała się z nami i poszła. Spojrzałam na wyświetlacz telefonu. 30 nieodebranych połączeń i 60 SMSów od Carlosa. Niki miała tylko 20 połączeń od Kendalla. Czyli Los coś chciał. Z podłym humorem wróciłyśmy do domu.
-Nina, Nikita! Bogu dzięki nic wam nie jest- otworzył nam Logan. Weszliśmy do salonu gdzie byli pozostali chłopacy. Mieli dziwne miny.
-Powiedz mi ... co to jest?- Carlos spojrzał na mnie i wyciągnął z kieszeni test ciążowy.
-No to chyba wiadome- starałam się zachować spokój
-To twój?- ciągnął dalej
-Mój a co ci do tego- zdenerwowałam się
-Raczej dużo skoro jest pozytywny!- wybuchnął
-Raczej nie skoro NIE jesteś ojcem!- równierz krzyknęłam
-Zdradzasz mnie dziwko jedna?! Przyznaj się że spałaś już z połową Los Angeles a nie udajesz że mnie kochasz!- no teraz to już przesadził
-Skoro tak uważaz to se w dupe wsadź ten pierścionek!- rzuciłam w niego pierścionkiem i z łzami w oczach pobiegłam do swojego pokoju. Nie mam zamiaru słuchać jego dalszych wyzwisk. Ja wiedziałam że tak to się skończy. To wszystko moja wina... Wszyscy się do mnie dobijali ale nawet Niki nie wpóściłam. Nie moge stąd wyjść. Nie spojrze mu już nigdy w oczy. Wyciągnęłam szybko walizke z szafy i zaczęłam się pakować. Nie dam rady mieszkać razem z Nim. Kiedy wszyscy poszli już do siebie wyszłam z pokoju i udałam się do wyjścia.
-Gdzie leziesz? Do swojego kolejnego kochnka?- zatrzymał mnie Carlos
-Skoro tak uważasz...-mruknęłam
-Masz- rzucił we mnie paczką prezerwatyw- Przyda ci się- dodał i poszedł do siebie. Jak ja mogłam... mogę go kochać? Mam nadzieje że Vivi ma jeszcze swój stary numer telefonu.....

****

Mi w przeciwieństwie do Justy wena dopisuje ^^ (a przynajmniej na tym blogu) O nexta męczcie ją xd Pozdrawiam,

Nina Pena xoxoxo

Rozdział 25.

NIKITA:
Obudziłam się. Światło wpadające przez odsłonięte okno strasznie mnie raziło. Delikatnie otworzyłam oczy i spojrzałam na śpiącego jeszcze Kendalla. Czułam się okropnie...
-Dzień dobry - Kendall mruknął mi do ucha, tak że przeszedł mnie przyjemny dreszczyk. Zaczął delikatnie całować moją szyję.
-A tobie jeszcze mało napaleńcu - delikatnie go od siebie odepchnęłam, a ten udał obrażonego. Próbowałam wstać, ale jego silne ręce jeszcze bardziej mnie do niego przybliżyły.
-A żebyś wiedziała, że mi mało - przewróciłam się na bok i próbowałam znów zasnąć. Strasznie źle się czułam.
-Co ci jest? - zapytał blondyn widząc mój stan.
-Źle się czuję - odparłam. Kendall wyszedł z pokoju i tyle go widziałam. Wrócił za 20 minut ze... śniadaniem. Była trochę zdenerwowana, bo ja tu chcę odpocząć, a on mi śniadanie robi -.-
-Kend, nie mam na nic ochoty - przewróciłam się tyłem do blondyna.
-Ale przyniosłem ci tabletki na ból głowy -dodał i wręczył mi ją. Popiłam odrobiną wody i znów położyłam się na łóżku.
-Może włączyć ci film? - zaproponował Kendall. Pokiwałam głową na tak i uruchomił telewizor. Położył się obok mnie i delikatnie objął ramieniem. Oglądaliśmy tak jakąś komedię romantyczną. Nagle do pokoju wpadła Nina.
-Ludzie, James się chyba zakochał! - krzyczała na całe gardło i skakała z radości.
-A co, zazdrosna jesteś? - wywaliłam na nią język.
- No co ty -.- - mruknęła i wyszła z pokoju. Wróciliśmy do oglądania filmu.
Po jego zakończeniu tabletki zaczęły działać i jakoś wstałam z łóżka... 
Ubrałam się w to:
 
I zeszłam na dół do pozostałych. W tym czasie Carlos i Kend się gdzieś zmyli. Logan i James oglądali TV a Nina robiła śniadanie. Pomogłam jej i już po chwili zajadałyśmy się kanapkami z pomidorami. Oczywiście, że jak przyszli Logan i Maslow musieli nam wszystko wpierniczyć -.-. Kiedyś zabiję tych debili gołymi rękami... Ale oprócz tego zastanawiało mnie, gdzie podziali się nasi narzeczeni...
***
-Siostra.... gdzie oni poleźli? - Nina wkurzyła się po dobrych kilku godzinach ich nieobecności i setce nieodebranych telefonów. Kiedy już miałyśmy ich iść szukać, weszli do domu jakby nigdy nic. Śmiali się i na nasz widok momentalnie przestali.
-Aż tak źle wyglądam? - zażartowała Nina.
-Gdzie byliście?!!! - wydarłam się na całe gardło... cholera, myślałam że mnie szlag przy nich trafi.
-My... ten no... - szukał wymówki Kendall.
-Pili - westchnęła Nina obwąchując Carlosa o.O
-To śpią razem na kanapie - dodałam zakładając rękę na rękę.
-Proooooszę, nieeee! - Kendall rzucił mi się do nóg i zaczął błagać... Teraz się wkurzyłam. Kiedy tak leżał na podłodze, odsłoniło mu się lewe ramię..
-Kendall, co to ma być?! - pokazałam na jego ramię, na którym widniał nowy tatuaż.
-My ten no... - podniósł się i próbował się wytłumaczyć.
-Wy ten to?! - wtrąciła się Nina groźnie lustrując wzrokiem Carlosa.
-Mamy nowe tatuaże - mruknął Pena z niezadowoleniem.
-Macie nowe tatuaże, a my nic nie wiemy?! Jeszcze potem idziecie sobie na piwo jakby nigdy nic i nie dajecie znaku życia?! - wkurzyłam się na maksa... Co za debile tu żyją!
-To zasługuje na co najmniej pół roku spania na kanapie a nie jedną noc! - Nina zaczęła krzyczeć jeszcze głośniej niż ja.
-Porozmawiamy sobie w cztery oczy - pociągnęłam Kendalla do jego pokoju i zamknęłam drzwi.
-Wyjaśnienia - warknęłam i odwróciłam od blondyna wzrok.
-No dobrze... planowaliśmy to od dłuższego czasu... nie chcieliśmy, żebyście były złe, więc zrobiliśmy to w tajemnicy, ale się nie udało... Przepraszam - próbował mnie objąć, ale szybko go odepchnęłam i wyszłam z pokoju. Przez całe popołudnie siedziałam z Niną w moim pokoju i rozmawiałyśmy...
-Nina... jedno mogę ci chyba powiedzieć... - zaczęłam, kiedy brakło nam tematu.
-Słucham cię - odłożyła książkę na bok i popatrzyła na mnie.
-Ja... ja... chyba jestem w ciąży - szepnęłam, a z moich oczu popłynęły pojedyncze łzy.
-Czemu tak myślisz? - Usiadła obok mnie, żebyśmy lepiej słyszały nasze szepty.
-Okres mi się spóźnia - odpowiedziałam a ona popatrzyła na mnie zszokowana.
-Pójdę jutro do apteki i kupię ci testy - dodała. Długo tak jeszcze rozmawiałyśmy, aż wreszcie postanowiłyśmy pójść spać... Nina poszła do swojego pokoju. Kendall i Carlos siedzieli u siebie i też ciągle rozmawiali. Położyłam się na swoim łóżku. Kendall nie może się dowiedzieć o dziecku... Przynajmniej teraz. O ile to prawda... Jutro się tego dowiem...

***
Siema ludzie! Jakoś nieudany ten rozdział :( Nie wyszedł mi... Tak mnie naszło z tą ciążą.... wiecie, lubię komplikacje xD 
Wiec nexta napisze Nina. Ten rozdział będzie jak zwykle lepszy niż mój i z tym się muszę pogodzić xD
Justine :*

poniedziałek, 17 czerwca 2013

Rozdział 24.

Can't hold usss! 
No nie, szalejesz normalnie xD
Oj tam oj tam xD

~~*~~*~~

JAMES:

 Cholera! Szlak by to trafił! Dlaczego ja zawsze muszę zakochiwać się w nieodpowiedniej dziewczynie?? Kocham Nikitę ale ten blondas oczywiście musiał się jej oświadczyć, co nie?! Siedziałem w parku na drzewie i rozmyślałem o tym co dalej zrobić. Dlaczego na drzewie? Bo tu nikt mnie nie znajdzie. Zamknąłem oczy i nuciłem sobie "NO IDEA". Gdy otworzyłem oczy naprzeciwko mnie siedziała jakaś dziewczyna. Była calkiem ładna i miała śliczne czekoladowe oczy. Wpatrywała się we mnie uwarznie i najwidoczniej wsłuchiwała w słowa piosenki.
-Vivienne Sage, dla przyjaciół Vivi- uśmiechnęła się- Co tu robisz James?- spytała widząc moje zdziwienie na twarzy
-Siedze- odparłem bez namysłu. Maslow gdzie się podziała twoja pewność siebie???
-To widze. Powiedz co cię dręczy?- nie wiem czemu ale czułem że mogę jej zaufać w 100%
-Zakochałem się w narzeczonej mojego najlepszego przyjaciela- westchnąłem
-Zdarza się. Zobaczysz że ani się obejrzysz a już ktoś zajmie jej miejsce w twoim sercu. Która godzina?- zmieniła nagle temat
-16:40- spojrzałem na zegarek
-Eh ... muszę już lecieć :/ Trzymaj się i powiedz Ninie że ma pozdrowienia od mamusi Viv. Będzie wiedziała o co chodzi- puściła mi oczko i zeskoczyła z drzewa. Vivienne miała rację. Miejsce Niki już ktoś zajął... Po chwili milczenia wróciłem do domu. Państwo Pena robili listę gości na wesele.
-Hej wam
-Heeej Maslow!- przywitała mnie Nina
-Masz pozdrowienia od mamusi
-Od kogo?- zdziwiła się
-Od Vivienne Sage. Mówiła że będziesz wiedzieć o co chodzi- wytłumaczyłem
-Vivi? Jest tutaj? Widziałeś się z nią?!- ucieszyła się
-Wpadłem na nią przez przypadek w parku
-To świetnie! Carlos dopisz ją do listy- rozkazała. Biedny Pena... współczuje mu małżonki xD
-Jakby co to jestem u siebie- powiedziałam i poszedłem do swojego pokoju. Ach... cisza, spokój i moje myśli krążące przy Vivienne...

CARLOS:

Po tym jak James poszedł dokańczaliśmy listę gości.
-Jeszcze tylko Vivi i to będzie wszystko chyba że Kendizzzle jeszcze kogoś dopisze- powiedziała Nina po 2 godzinach pracy
-Powiesz mi kim jest ta Vivienne?- zapytałem Ninę
-To moja przyjaciółka z liceum i ze studiów. Uwielbiałam tą szaloną dziewczynę ale niestety musiała się przeprowadzić do Los Angeles i nasz kontakt się urwał. Fajnie że James ją znalazł ^^ może przestanie przystawiać się do Nikity- paplała. Zamknąłem jej usta pocałunkiem
-Masz dzisiaj jakieś ADHD czy co?- zaśmiałem się
-Poprostu jestem podekscytowana ślubem ^^
-Mhmmm- jeździłem nosem po jej szyi. Zaczęła mruczeć i aż Kubuś przybiegł sprawdzić co się dzieje. Zaczęliśmy się całować i obijając się o ściany dotarliśmy do naszej sypialni. Chyba Niki i Kend wcześniej wpadli na ten pomysł o czym świadczyły dziwje odgłosy xD
-Oj ty napaleńcu jeden- zaśmiała się Nina
-Ale za to twój napaleniec- wyszczerzyłem się i pozbyłem się naszych ubrań. . .

Zmęczeni zasnęliśmy wtuleni w siebie.

NINA:

Obudziłam się w środku nocy. Carlosa nie było obok mnie. Założyłam jego koszulkę i zeszłam na dół. Zauważyłam Latynosa na tarasie. Bawił się telefonem. Podeszłam do niego po cichutku. Przytuliłam go od tyłu i pocałowałam w kark (a raczej zrobiłam mu tam malinkę xD) . Staliśmy tak chwilę aż Carlos obrócił mnie do siebie przodem. Spojrzał mi w oczy i wyszeptał dwa proste ale pełne uczuć słowa: KOCHAM CIĘ
-Co się stało?- zmartwiłam się. Wyraz jego twarzy nie był zadowalający.
-Nie umiem zapomnieć o Sam..- westchnął. Wiem że to dla niego nadal trudny temat. 
-Spokojnie. Nie martw się. Teraz masz mnie i ja ci pomogę przez to przejść- wtuliłam się w niego mocniej
-Dziękuję- pocałował mnie w czoło. Wróciliśmy do środka i na nowo zasnęliśmy...


*** 

I oto rozdzialik ^^ Krótki ale mi się wyjątkowo podoba ^^ Następny napisze wam przewspaniała JUSTINE!!!! Pozdrawiam,

Nina Pena xoxoxo

niedziela, 16 czerwca 2013

Rozdział 23.

Feels like confetti falling... Kocham tą piosenkę! Och yeach yeach... it's like a celebration  .... xD

~~*~~*~~
Siemka to ja - Justine! ^^ Witam was na kolejnym rozdziale w moim wykonaniu na poziome przedszkola, ale co tam... Nina widać ma głupawkę, ja za to ciągle słucham Na Na Na ! <3Aha, i pies Nikity nazywa się Nessie.

~~*~~*~~
*Z punktu widzenia Nikity*

 Stałyśmy tak z Niną podjarane przez 20 minut, aż wreszcie ktoś się wyłonił i nas ogarnął. 
-Co wam jest? - zapytał James. 
-James, nie chcę ci przeszkadzać, ale mój pies właśnie obsikuje ci nogę - wskazałam na mojego psiaka. Zaczęłyśmy się z Niną śmiać. Postanowiłam wyjść z moim pieskiem na spacer. Nina też chciała, więc włożyła Kubusia do koszyczka, a ja zaczepiłam Nessie smycz. O dziwo piesek umiał wzorowo. Szłyśmy przez park. Było pięknie i zielono. Najpiękniejsze wakacje na świecie.! Niedługo skończy się lipiec, dokładnie za tydzień, potem zacznie się sierpień. 
-Ej... słuchasz mnie? - Nina walnęła mnie w bok budząc z moich przemyśleń. 
-Eee... możesz powtórzyć?
-Mówię, że zrobimy podwójny ślub - odpowiedziała - za miesiąc. 
-A kogo masz zamiar zaprosić?
-Przede wszystkim mamę, tatę, ciotki, wujków... przyjaciół ze studiów.
-A ojczyma? - palnęłam.
-Podejrzewam, że jak mama załatwiła mu wyjście z więzienia, to się z nią pojawi - westchnęła. Przez całą drogę powrotną rozmawiałyśmy o naszych planach, sukniach, welonach, druhnach... to był największy problem. Tu, w Los Angeles nie bardzo mamy kogo poprosić. Ewentualnie ściągniemy kogoś z Denver (miasto, gdzie przeprowadziłyśmy się z Polski). 
-Siemka! - powitałyśmy chłopaków zalegających na kanapie. 
-WoW... co to macie na palcach? - zapytał Logan wlepiając wzrok w nasze dłonie. 
-Oświadczyłem się - Kendall i Carlos jednocześnie powiedzieli i na ich twarzach pojawiły się wielkie banany. 
-Eee... moment - zaczął James- przecież wy ZERWALIŚCIE.
-Ale wróciliśmy do siebie - Kendall przewrócił oczami.  
-Fuck - mruknął i oparł się o kanapę. Chłopcy nas wygonili do sklepu po suknie ślubne -.- 
Długo przebierałyśmy między przeróżnymi sukniami, ale ostatecznie wybrałam taką:
A Nina taką:
 Kochanie Syrena Sąd Pociąg Szyfon Nowoczesny Suknia Ślubna 2012


Zmęczone wróciłyśmy do domu. Oglądałyśmy jeszcze z chłopakami TV, a potem poszłyśmy spać .

~~*~~*~~
Siemka ludzie! Dzisiaj mamy jakże piękny dzień.. dobra, u mnie jest 30 stopni i ciągle skakam na trampolinie ^^ Moja mama twierdzi, że będę udar miała xD

A więc móóóóódlmy sięęę! O rozdział do Niny xD
Justine :**